5 rzeczy, które powstrzymują mnie przed próbowaniem kolejnego dziecka

5 rzeczy, które powstrzymują mnie przed próbowaniem kolejnego dziecka
m-imagephotography / iStock

Mam dwoje pięknych dzieci, chłopca i dziewczynkę. Są masłem orzechowym dla mojej galaretki i uwielbiam być ich mamą. Nawet z chwilami napadów złości malucha, kałuż mleka i wymiotów na tylnym siedzeniu mojego samochodu, nadal nie zamieniłbym ich na nic, w tym Channing Tatuma i stos pieniędzy (chociaż byłoby blisko).

Kiedy rozmawialiśmy z mężem o założeniu rodziny, zdecydowaliśmy, że chcemy mieć dwoje dzieci – tylko dwoje. Ta z góry określona liczba została oparta na kilku wspólnych pomysłach. Nasze dzieci nie byłyby w stanie się ze sobą sprzymierzyć. Albo bawili się razem, albo sami. Dwa to liczba parzysta. Dwójka rodziców i dwoje dzieci pozwala na opiekę indywidualną. Gdyby było więcej niż dwóch, mogą powstać przeciwko nam w buncie. Mój mąż i ja pochodziliśmy z dwójki dzieci. I chyba najbardziej przekonujący argument, dwoje dzieci ładnie mieści się w zwykłym pojeździe – nigdy nie potrzebowałbym minivana. Brak minivana oznacza, że ​​mogę desperacko trzymać się tego odrobiny chłodu, który mi zostało.

Najpierw przyjechała moja córka, a dwa lata później mój syn. Wkrótce po narodzinach mojego syna zacząłem zdawać sobie sprawę, że nie byłem całkowicie zaangażowany w mój pierwotny plan „tylko dwojga”. Duża część mnie chciała innego. Wspomniałam o tym pewnego wieczoru mojemu mężowi, przygotowana na to, że będzie argumentował przeciwko temu pomysłowi i użyję moich „tylko dwóch” słów przeciwko mnie. Ale tego nie zrobił. Co było jeszcze bardziej zaskakujące, czuł to samo.

Myślałem, że kiedy nasza rodzina będzie kompletna, będziemy „po prostu wiedzieć”. Inni rodzice zawsze wydawali się tacy pewni: „O nie! Skończyliśmy po tym – mówili z dzikimi, wyczerpanymi minami.

Nie czuję żadnej pewności w ten czy inny sposób. A jeśli zatrzymamy się na dwóch? Mogę pewnego dnia żałować nie mieć kolejne dziecko, ale nigdy bym nie żałował mający inny dzieciak. Nie znam matki, która powiedziałaby: „Tak, na pewno żałuję, że nie mamy małego Billy’ego. On jest prawdziwym gównem ”.

Więc rozmawiamy o kolejnym w dni, kiedy dzieci się zachowują, i śmiejemy się z tego pomysłu w dni, kiedy prawie spalają dom. Może posunęliśmy się tak daleko, aby wybrać imiona dla dzieci podczas pijanej nocy. Jednak w miarę jak mija każdy dzień i okno możliwości się zawęża, ten temat ciąży mi na głowie. Zalety posiadania kolejnego dziecka są nieskończone, ale to, co mnie zaskoczyło i obecnie przeszkadza mi w śnie, to powody, dla których zatrzymuję się.

Oto pięć najważniejszych powodów, dla których nie jestem obecnie w ciąży:

1. Wirus Zika

Jeśli go przegapiłeś, jest nowy, przerażający powód, by martwić się o swoje nienarodzone dziecko. Wirus Zika jest chorobą przenoszoną przez komary, która powoduje ciężką wadę wrodzoną znaną jako małogłowie. Oczywiście istnieje kilka środków ostrożności, które kobiety w ciąży mogą podjąć, aby ograniczyć swoje ryzyko, ale prawdopodobnie spędziłbym całą ciążę w kuli ludzkiego chomika, otoczona pochodniami tiki wypełnionymi cytronelą, ze względu na to, kim jestem jako osoba – kompletna walizka z koszem.

2. Wszyscy kandydaci na prezydenta

Nie obchodzi mnie, po której stronie przejścia siedzisz, myślę, że wszyscy możemy się zgodzić, że obecny wyścig polityczny jest przerażający z wielu powodów. Trudniej będzie uciec do nowego kraju z noworodkiem, co planuję zrobić w zależności od wybranego kandydata.

3. Lęk w pierwszym roku

Ten pierwszy rok bardzo mnie stresuje. Ciągle jest coś nowego prześladować worry około. Czy wrócili do masy urodzeniowej? Zdjęcia dwumiesięczne. Czy jego oko ma tak wyglądać? Och, dobrze, to normalne. Czy je wystarczająco? Czy je za dużo? Zdjęcia czteromiesięczne. Co to za miejsce? Czy to było wcześniej? Czy ten dzieciak kiedykolwiek prześpi całą noc? Opieka dzienna. Czy wszystko z nimi w porządku? Czy oni za mną tęsknią? Ząbkowanie. Nałóż ten balsam o godz południe. Krem na pieluchy przy każdej zmianie. Kamień milowy za kamieniem milowym za stresującym kamieniem milowym – cały czas martwię się o swoje dzieci, ale ten pierwszy rok jest bez wątpienia najgorszy. Zapytaj mojego męża, jestem wariatem.

4. Urlop macierzyński

Jestem pracującą mamą, co oznacza, że ​​jeśli chcę mieć kolejne dziecko, muszę oszczędzać czas urlopu, jakbym należał do odcinka Zbieracze. I jest szansa, że ​​nadal nie starczy mi czasu na wizyty prenatalne i 12 tygodni urlopu macierzyńskiego. Kto nie chce noworodkowego i finansowego stresu? Zapisz mnie na to!

5. Opieka nad dziećmi

Mam szczęście, że mam wspaniałą opiekunkę do dziecka, która zapewnia mi spokój ducha, ale nikt nie może opiekować się moim dzieckiem tak jak ja. Właśnie spędziłem 12 tygodni podstawowego szkolenia, ucząc się wszystkiego o tym dzieciaku – jak lubi się podskakiwać, a nie kołysać; dokładną temperaturę, jaką lubi swoją butelkę; jak kręcisz, a nie trzęsiesz, jego mleko. Wiem, co to znaczy, jeśli kichnie dwa razy, raz kaszle, a potem pierdzi. Jestem Jedi. Znam go lepiej niż ktokolwiek inny. Przejście z urlopu macierzyńskiego do pracy i opieki nad dzieckiem jest trudne nawet dla najbardziej doświadczonych matek. Nienawidzę tego. Płaczę. Dzieciak płacze. To w zasadzie najgorsze.

Więc masz to. To są moje powody, choć mogą być irracjonalne. Prawdopodobnie mógłbym przejść przez większość z nich za pomocą leków i odpowiedniej ilości terapii. Z wyjątkiem Ziki – niech to szlag. (Czy na Alasce są komary? Może mógłbym się tam przenieść.)

Nie wiem, czy moja rodzina jest kompletna. Może. Może nie. Nie po to, żeby być „tym, co ma być”, ale myślę, że to całe posiadanie innego dziecka samo się ułoży. W międzyczasie będę tu oglądać Psi patrol i przebieranki, bo życie chwilą jest najlepszą częścią tego koncertu.