To nie jest post polityczny. Chcę to teraz wyjaśnić.
To nie ja popieram partię polityczną ani opowiadam się za Hillary Clinton, aby została naszym następnym prezydentem. To ojciec piszący o tym, co to znaczy móc powiedzieć swoim córkom, że pewnego dnia mogą zostać prezydentami i że to naprawdę coś znaczy.
Mam trójkę dzieci. Aspen ma 2 lata, a Norah ma 6 lat. Mój syn Tristan ma 9 lat. I chociaż Hillary Clinton nie została wybrana na prezydenta i być może nigdy nią nie zostanie, zbliżyła się do Białego Domu bardziej niż jakakolwiek inna kobieta przed nią. Nie żeby wcześniej tam nie mieszkała, ma. Ale nie była prezydentem. Była u boku prezydenta. Była jego żoną i matką ich dziecka. I chociaż stanowisko pierwszej damy jest bardzo ważną rolą, która wiąże się z ważnymi obowiązkami i obowiązkami, nadal była małżonką prezydenta – kimś, kto nie ma prawa weta i kodów broni jądrowej.
Jako ojciec chcę, aby moje córki zdały sobie sprawę, że wszystko jest możliwe, a kiedy mówię: „Możesz zostać następnym prezydentem, jeśli chcesz”, chciałbym móc im pokazać, że zrobiła to kobieta przed. Chcę, aby czuli się aktywni i ośmieleni do postępu, marzeń i osiągnięć. Chcę, żeby dorastali w świecie, w którym niebo jest granicą i nie ma szklanego sufitu, który uniemożliwia kobietom osiągnięcie czegokolwiek, nawet urzędu prezydenta.
Chcę wierzyć, że moje córki mogą zrobić wszystko, na co mają ochotę, ale może to być trudne w świecie nieproporcjonalnie wysokich płac dla kobiet i kierownictwa, w którym dominują mężczyźni.
Chcę, aby moje córki szły przez życie, wiedząc, że świat to równe szanse i mieć pewność, że kobieta może lecieć w kosmos, zasiadać w Sądzie Najwyższym lub zajmować najwyższe stanowisko polityczne w Stanach Zjednoczonych.
Chcę, żeby mój syn też to zobaczył. Ma 9 lat i chcę, żeby dorastał, wiedząc, że ma taki sam obowiązek wspierania zawodu swojej żony, jak ona ma obowiązek wspierać jego. Chcę, żeby dorastał, wiedząc, że kobieta może zrobić tyle, ile on, i czy jego przyszła żona zdecyduje się zostać mamą w domu, czy następnym prezydentem, jego zadaniem jest wspieranie jej marzeń i aspiracji – bo one mają taką samą wartość jak jego. Chcę, żeby w przyszłej karierze wiedział, że kobiety, z którymi pracuje, zasługują na równe wynagrodzenie, szanse i szacunek.
Ponieważ faktem jest, że w 2016 roku żyjemy w erze egalitarnej, w której kobiety są tak samo wykształcone i zdolne do kierowania jak każdy mężczyzna. Chciałbym, żeby ten fakt był widoczny w naszym krajobrazie politycznym.
Zasadniczo mówię, że chcę móc spojrzeć na Norę i Aspena i powiedzieć: „Widzisz. Ona to zrobiła. Ty też możesz. I szczerze mówiąc, jestem białym mężczyzną i nie wiem, jakie to uczucie nie móc spojrzeć na linię poprzednich prezydentów, gubernatorów lub sędziów i nie zobaczyć twarzy, która bardzo przypomina moją. Nie wiem, jakie to uczucie widzieć coś jako nieosiągalnego. I dopóki nie miałem dziewczyn, nigdy o tym nie myślałem. Ale teraz patrzę na rzeczy trochę inaczej.
Patrzę na moje małe dziewczynki i widzę, jakie są inteligentne i zdolne, i wiem, że mogą osiągnąć wszystko, co chcą. Ale nie wiem, jak dobrze one wiem o tym. Nie wiem, czy będą patrzeć na świat i świadomie czy nieświadomie postrzegać go jako miejsce, w którym ze względu na swoją płeć nie mogą kandydować na prezydenta, ani nawet ubiegać się o pracę szefa. Nie chcę tego dla nich. Chcę, żeby czuli się tak samo, jak na miejscu kierowcy, bo tak naprawdę to robią.
Nie oznacza to, że którykolwiek z nich ma obecnie polityczne zrozumienie. Oboje są młodzi. Jednak niezależnie od tego, co myślisz o Hillary Clinton jako kandydacie na prezydenta, jedno jest pewne. Osiągnęła w Ameryce coś, czego nie osiągnęła żadna kobieta przed nią i jestem szczerze szczęśliwy, że to widzę. Oto fakty: Hillary Clinton, będąc o jedno wybory od urzędu prezydenta, daje mi możliwość objęcia syna ramieniem i powiedzenia: „Kobiety są tak samo zdolne do przywództwa jak ty. Proszę, uszanuj to. ” A dla moich córek daje mi to możliwość wskazania i powiedzenia: „Zrobiła to. Ty też możesz.