Dlaczego moje dzieci nie miały pracy w liceum

kelnerka przyjmująca zamówienia

kelnerka-przyjmowanie-zamówienia Zdjęcie za pośrednictwem Shutterstock

Kiedy byłem w liceum, pracowałem w sklepie spożywczym Ralpha w tak zwanym „dziale apetycznym”, ale teraz to po prostu delikatesy. Kroiłam mięso, robiłam kanapki, napełniałam tubki sałatki ziemniaczanej, czyściłam maszynę do smażenia – to była ciężka praca. Pracowałem z mężczyznami w średnim wieku, młodymi kobietami i innymi nastolatkami. Miałem na sobie pomarańczowy mundur z poliestru, który zawsze pachniał trochę tłuszczem, bez względu na to, ile razy go prałem. Pracowałem w tym sklepie przez dwa lata, aż do kilku tygodni przed wyjazdem na studia.

Każdy grosz, który zarobiłem, przeznaczałem na cztery rzeczy – ubrania, benzynę, wyjścia z przyjaciółmi i niklowe worki z garnkiem.

Nie było dla mnie nic wartościowego w doświadczeniu tam pracy. Nigdy więcej nie użyłem krajalnicy do mięsa, a poza galonami świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego, który piłem za darmo przez te dwa lata, nie było to najzdrowsze środowisko dla nastolatki. Poza tym było to niebezpieczne – widziałem, jak dziewczyna odcina czubek palca i bardzo mocno poparzyła mi rękę na grillu. Być może gdybym interesował się branżą hotelarską lub miał ambicję awansu w firmie na stanowisko kierownicze, warto byłoby spędzać czas, ale tak nie było.

W tamtym okresie można było uzyskać zaliczenie liceum – nazywano to „stażem” – za pracę w niepełnym wymiarze godzin. Zrobiłam więc kanapki zamiast popołudniowych zajęć. W latach 70-tych studenci mogli jeździć na łyżwach, wykonując jak najmniej pracy akademickiej i nadal dostać się na studia, co zrobiłem. Na szczęście dzisiaj nigdy by się to nie wydarzyło.

Jedną z pierwszych rzeczy, które powiedziałem mojemu mężowi, kiedy nasze dzieci zaczęły chodzić do szkoły (kiedy były w przedszkolu), było to, że absolutnie nie chciałem, aby miały pracę, gdy były w szkole średniej. Pamiętam, jak patrzył na mnie, jakby moja głowa się kręciła. Nie działa? On, podobnie jak ja, zawsze miał pracę, zaczynając od trasy papierowej w Wisconsin w środku zimy, kiedy miał 12 lat.

Byłem głęboko przekonany, że ich praca polega na nauce, uczestniczeniu w zajęciach pozalekcyjnych, wolontariacie i spędzaniu czasu z przyjaciółmi i rodziną. Letnia praca była w porządku – ale żadnych prac w ciągu roku szkolnego.

Zdaję sobie sprawę, że są rodziny, w których licealiści muszą pracować, aby zapłacić za wszystko, co wykracza poza podstawowe zajęcia, pragnienia i potrzeby. Moje dzieci nie były w takiej sytuacji.

Podczas rozmów na ten temat z innymi rodzicami często mówiono mi, że praca na pół etatu jest niezbędna, aby nastolatki nauczyły się odpowiedzialności i wartości pieniędzy. Opierając się na własnym doświadczeniu, czułem, że praca w niepełnym wymiarze godzin działa odwrotnie – ponieważ nie musiałem płacić za najpotrzebniejsze pieniądze z zarobionych pieniędzy, a ponieważ nie zachęcano mnie do oszczędzania (ani nigdy nie rozważałem tego ), Pracowałem 20 godzin tygodniowo, aby w każdy piątek kupić nowy strój i zostać naćpanym.

Z drugiej strony moje dzieci nauczyły się zaangażowania, dyscypliny, szacunku i zarządzania czasem, skupiając się na pracy szkolnej i zajęciach pozalekcyjnych. Spędzali prawie każdą godzinę w szkole, od wczesnego ranka do późnego popołudnia, chodząc na zajęcia i ćwicząc lub próbując. Czuli się częścią czegoś większego niż byli – ich szkoły, ich społeczności, ich ligi.

W wieku 16 lat kupiliśmy nasz najstarszy samochód, z którego nasz najmłodszy korzystał, gdy skończył 16 lat, aby każdy z nich mógł jeździć do iz ich zajęć, a ja nie musiałem już ich szoferem.

O, możesz pomyśleć, były zepsute. Mieli wszystko, co im zostało przekazane, nigdy nie musieli na nic pracować.

Mylisz się, jeśli tak myślisz. Tak, mieli to dość łatwe finansowo – ale wiele się od nich oczekiwano. Chcieliśmy, aby ciężko pracowali nad swoimi zadaniami szkolnymi i wybranymi zajęciami, i nie wolno im było opuszczać prób lub ćwiczeń, chyba że był naprawdę dobry powód – który zwykle wiązał się z chorobą. Wiedzieli, że mają tu być, czyści i przytomni, kiedy z wizytą przychodzi rodzina i przyjaciele. Mieli wracać do domu wieczorami w ciągu tygodnia i jeść z nami obiad. Spodziewaliśmy się, że poważnie potraktują obowiązki licealistów.

Po studiach oboje znaleźli pracę w niepełnym wymiarze godzin, aby uzupełnić swoje zasiłki. Oboje ukończyli szkołę w ciągu czterech lat i obecnie żyją samodzielnie przy niewielkiej pomocy finansowej z naszej strony.

Czy to zadziała dla każdego? Raczej nie. Ale to zadziałało dla nas. I zrobiłbym to od nowa dokładnie w ten sam sposób.

Powiązany post: Nie, macierzyństwo nie jest pracą