
Shutterstock
Kiedy moja najstarsza osoba zaczęła jeździć, od razu zrobiłem to, co zrobiłaby każda troskliwa, nowoczesna i kochająca matka – zainstalowałem na jego telefonie aplikację do śledzenia GPS. Większość rodzinnych planów komórkowych i tak obejmuje aplikacje śledzące, więc dlaczego nie?
To było dla powody bezpieczeństwa oczywiście i gdybym mógł cały czas widzieć, gdzie on i jego telefon jest, mógłbym się zrelaksować, wiedząc, że bezpiecznie dotarł do wszystkich miejsc docelowych. Nie jestem sam w tym myśleniu, ponieważ w sklepie z aplikacjami dostępne są dosłownie dziesiątki aplikacji do jazdy dla nastolatków. Jest wszystko, od aplikacji, która ocali Twoje dziecko, jeśli odblokuje telefon podczas jazdy, aplikacji, która powie Ci, z jaką prędkością jedzie i kiedy / jeśli przekroczą dozwoloną prędkość, aplikacje, które przeczytają na głos każdy wysłany przez Ciebie tekst. nastolatka, a nawet dzienniki jazdy, które będą archiwizować każdą podróż samochodem, którą przebywa Twój nastolatek. Możesz nawet potajemnie zainstalować urządzenie śledzące GPS w swoim samochodzie, jeśli jeszcze go nie ma.
Dlatego z niecierpliwością przesłałem różne aplikacje do bezpiecznego prowadzenia pojazdów i śledzenia lokalizacji dla nastolatków na oba nasze telefony i wysłałem go w jego radosny i mocno monitorowany sposób. To wychowywanie niezależnego nastolatka będzie bułką z masłem, ponieważ będzie żył pod moim ciągłym nadzorem. Dziękuję programistom za pomoc tej niespokojnej mamie w przetrwaniu nowo odkrytej wolności jej syna!
Dwa tygodnie później usunąłem je wszystkie.
W teorii widzisz te innowacyjne urządzenia śledzące GPS i monitory prędkości to świetny pomysł. Wszyscy chcemy, aby nasze dzieci były bezpieczne i bezpiecznie jeździły, a jako rodzice chcemy mieć narzędzia, których potrzebujemy, aby to zapewnić. Ale ostatecznie te narzędzia i aplikacje zaczynają sobie radzić nas.
Skończyło się na tym, że spędziłem zbyt wiele godzin w ciągu dnia, obserwując mrugającą pinezkę powoli przesuwającą się po mapie, a zbyt wiele minut na sprawdzaniu, sprawdzaniu, odświeżaniu, a następnie sprawdzaniu jeszcze raz, czy mój nastolatek jest tam, gdzie powiedział, i czy aplikacja zgodziła się. W jakimś wypaczonym wysiłku, aby go chronić i zachować zdrowy rozsądek, wyrzuciłem zaufanie i wiarę przez okno i metaforycznie przywiązałem do kostki mojego dziecka urządzenie śledzące areszt domowy. I nie zrobił absolutnie nic złego poza tym, że na szczęście (lub niefortunnie) urodził się w czasach, które dostarczają takich technologii. Mamy je, więc dlaczego ich nie wykorzystać, prawda? WHO nie chcesz tego spokoju? Na początku tego chciałem, a potem po prostu nie.
Powiedziałem sobie, że czas objąć mojego wewnętrznego rodzica z wolnego wybiegu i trochę położyć (okej, dużo) zaufania do mojego nastolatka, więc wylądowałem helikopterem śledzącym GPS na zimno. To była jedna z najtrudniejszych decyzji, jakie podjąłem jako rodzic nastolatka, biorąc pod uwagę, że praktycznie każdy inny rodzic, którego znałem, nadal szczęśliwie trzymał się swoich aplikacji telefonicznych, mówiąc mi dokładnie, gdzie w danym momencie jest ich dziecko.
A potem byłem ja, robiąc to w staroświecki sposób, po prostu wiernie czekając, aż mój nastolatek wróci do domu z ćwiczeń, nie wiedząc, na którym znaczniku mil jest. Oddawałem każdą uncję zaufania, jakie mogłem zdobyć, w ręce 17-letniego mężczyzny, którego mózg nie był jeszcze w pełni rozwinięty. Ale wiem dla mnie, że to była właściwa decyzja. Musiałem pozwolić sobie na to, by pozwolić mu odejść i tak właśnie miałem to zrobić. Zaufałabym moje dziecko, a nie tracker.
Ten sam dzieciak od tamtej pory rozpoczął naukę w college’u i wyprowadził się cztery godziny stąd i chociaż pokusa ponownego odpalenia trackera była prawie zbyt trudna, by się jej oprzeć, oparłem się jej. Jestem jedną z niewielu mam z college’u, które znam, które nie znają dokładnego miejsca pobytu swojego dziecka w kampusie 24 godziny na dobę i które zamiast tego wybrały wypchnięcie tego pisklęcia z gniazda, a nie śledzenie, które gniazdo trafiają do następnego.
To przekleństwo ciągłego kontaktu sprawia, że jego przejście na studia jest często trudne, po prostu dlatego, że zawsze jest w kontakcie istnieje. Jestem pewien, że dla niektórych rodziców polegających na tym natychmiastowym i stałym połączeniu jest to pocieszające, ale dla mnie musiałem szybko przeciąć sznur. Nie wyobrażałem sobie, żebym spędził kolejne cztery lata, obserwując migające kółko na mapie, przemieszczające się z jednej imprezy na beczkę do drugiej, i odmówiłem bycia zakładnikiem jego szkicowej usługi komórkowej lub przypadkowej rozładowanej baterii telefonu, która tylko dawałaby mnie atak paniki na pełną skalę, a nie spokój ducha.
Każdy rodzic, który kiedykolwiek podrzucił dziecko w college’u, wysłał je do sił zbrojnych lub przeniósł do ich pierwszego mieszkania, powie ci, że potrzeba pozostania z nimi w kontakcie jest tak wrodzona i głęboko odczuwalna, że jest praktycznie magnetyczna. To naturalne, że zawsze chce się wiedzieć, co robi i musi wiedzieć, gdzie się znajduje.
Ale jednocześnie istnieje potrzeba, aby pozwolić im rosnąć poza tobą, pozwolić im wymyślić, jak żyć, jak zarządzać własnym życiem, jak ponieść porażkę i odzyskać siły – wszystko bez rodziców jako publiczności. . Tak, zawsze będę przy moich dzieciach, a one zawsze będą miały moje bezwarunkowe wsparcie. Ale od teraz będzie to musiało być zza kulis, a nie z pierwszego rzędu śledzącego każdy jego czyn.