Dlatego musisz zatrzymać się dla ratowników

zatrzymać karetkę
OgnjenO / Getty

Ostrzeżenie o wyzwalaczu: utrata dziecka

Pochodzę z małego, środkowo-zachodniego miasteczka, w którym wszyscy się znają. W okolicy zazwyczaj nie ma żadnych problemów z zatrzymywaniem pojazdów dla ratowników. Może dlatego, że nie ma czegoś takiego jak godziny szczytu, a korki nie istnieją.

Dlatego byłem absolutnie oszołomiony, gdy byłem w dużym mieście, widząc, jak karetka ma problemy z poruszaniem się przez niekończącą się linię kierowców, którzy się nie poruszali.

Jeśli czytasz to z wyrzutem sumienia, pozwól mi wyjaśnić, dlaczego tak ważne jest, aby wyciągnąć do cholery karetki i ratowników.

16 października 2016 roku obudziłam się i zobaczyłam, że moja córeczka leży przede mną bez życia.

Zawsze wyobrażałem sobie siebie jako typ matki, która przejdzie przez ogień i rzuci się głową naprzód do akcji, jeśli to oznacza uratowanie życia jednego z moich dzieci.

Ale kiedy uderzyła trauma, początkowa reakcja mojego ciała sprawiła, że ​​zostałem sparaliżowany własnym strachem.

Kiedy zadzwoniłem pod numer 911, głos operatora był spokojny, ale surowy, ponieważ natychmiast poinstruowała mnie, jak rozpocząć resuscytację. Byłem oniemiały. Dlaczego nie pomyślałem o tym w chwili, gdy obudziłem się na tak przerażającej stronie?

Prawdę mówiąc, mój umysł nie był w stanie przetworzyć żadnych nowych pomysłów poza wołaniem o pomoc. Mój świat poruszał się z prędkością światła – uniemożliwiając mózgowi dogonienie rzeczywistości. Bardzo realny strach – że moja córka może się nigdy nie obudzić – paraliżował mnie fizycznie.

Kiedy wdmuchnąłem swój pierwszy oddech do jej płuc, dałem się oszukać w najokrutniejszy sposób, gdy jej mała klatka piersiowa zaczęła się unosić, a potem opadać. Przez ułamek sekundy miałam nadzieję, że moje dziecko wróci do mnie.

Jednak moja błędna radość została zdruzgotana brutalną świadomością, że to mój własny oddech spowodował jej wydech, a nie jej własny.

W tym czasie moje uciśnięcia były chwiejne i prawdopodobnie niespójne. Patrząc wstecz, myślę, że to dlatego, że byłem przerażony, że zamierzam ją skrzywdzić. Co nie ma sensu, skoro alternatywą była jej śmierć, wiem. Ale byłem w stanie całkowitego szoku i to mnie osłabiło.

Każda sekunda wydawała mi się wiecznością, gdy bezradnie nasłuchiwałem najcichszego dźwięku syreny. Obejrzałem wystarczająco dużo programów medycznych, aby wiedzieć, że po sześciu minutach pozbawienia organizmu tlenu dochodzi do nieodwracalnego uszkodzenia mózgu.

To był wyścig z czasem i przegrywałem. Dosłownie czułem, jak życie mojej córki wymyka mi się między palcami iz każdą chwilą moja panika przeradza się w przerażenie.

Nie wspominając o tym, że mój szalony stan umysłu wyprowadził mój niepokój na nadbieg, powodując, że każdy hałas wokół mnie stał się echem w tunelu, a wyprzedzenie tego wszystkiego było przeszywającym, ogłuszającym pierścieniem.

Dzwonienie, odległy i aż nazbyt spokojny głos operatora, moja bezbarwna córka, te uciśnięcia klatki piersiowej – to było zbyt wiele do zniesienia, a ja zaczynałem czuć się rozproszony i jeszcze bardziej zrozpaczony. Z desperacji wydałem pierwszy mrożący krew w żyłach wrzask i jakimś cudem ułożyłem słowa: „NIE SŁYSZYĆ CIĘ!”

Z powodu szoku nie mogłam myśleć na tyle jasno, by uświadomić sobie, że to niedziela, jedyny wolny dzień mojego męża. A moje wołanie o pomoc wyprowadziło go ze spokojnego snu w żywy koszmar. Drzwi naszej sypialni gwałtownie się otworzyły, a on obudził się, czujny i skoczył w naszą stronę.

Zaczął działać, walcząc jak diabli o jej życie, w sposób, w jaki zawsze myślałem, że będę. Uciśnięcia, które ćwiczył, były konsekwentne i silne, a dopiero minutę później trzech strażaków wbiegło przez nasze drzwi.

Mimo wielu przeciągających się prób nasza córka nigdy się tego ranka nie obudziła, a po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że strażacy przybyli do naszego domu w zaledwie dwie minuty od mojego telefonu pod numer 911.

Ale powiem ci, że minęły godziny.

Wraz z moją paniką, bezradnością i przerażeniem przybycie pierwszych ratowników było jak powiew świeżego powietrza. Ponieważ chociaż cuda się nie wydarzył, plik możliwość aby to się stało, nie znajdowałem się już w rękach mojego męża i mnie, nie posiadających odpowiednich kwalifikacji medycznych. Kiedy wskoczyli, aby pomóc, nasza córka miała szansę walki, a ja dano mi trochę nadziei, choćby wartej tylko dziesięciu minut.

Od tego czasu mój umysł naturalnie zalewa rozmaitymi pytaniami „a co jeśli to” lub „co jeśli to”. Ale przynajmniej nie muszę się zastanawiać, „co by było, gdyby pomoc dotarła do nas wcześniej?” Ponieważ przybyli tak szybko, jak mogli.

W każdym zakątku tego upadłego świata są tragedie, które sprawiają, że łatwo czujemy się bezsilni, aby to zmienić. Ale niewiarygodnie mała czynność przeniesienia samochodu na pobocze jest agregat. Wnosisz swój wkład w zadanie ratowania czyjegoś życia.

W końcu liczy się każda sekunda.

Proszę wiedzcie, że ci pierwsi ratownicy, których wyrosłem nazywać bohaterami, próbują ocalić czyjąś córkę, siostrę, matkę, przyjaciela lub męża.

Nie ma nic tak ważnego, że nie przeszkadza życiu drugiego człowieka. Więc z miłości do wszystkiego, co dobre na tym świecie, zatrzymaj się.