ballero / iStock
Dawno, dawno temu wirus żołądka przetoczył się przez mój dom jak czarna plaga przez XIV-wieczną Europę, skazując wszystkich na swoją makabryczną ścieżkę.
Dwójka moich najstarszych, która miała 8 lat i mniej, dopiero zaczynała dochodzić do siebie, gdy – oczywiście, w środku nocy – moja wówczas-3-latka wbiegła do łazienki.
Tylko dlatego, że nie był jeszcze na tyle dorosły, by rozpoznać uniwersalne odczucie „Będę się obijać”, zwymiotował całą drogę ze swojej sypialni, zostawiając ślad na dywanie.
Jego zamieszanie obudziło dziecko, które zaczęło płakać.
Mój mąż pracował nocami, więc nie było nikogo, kto mógłby wezwać pomoc.
Chwyciłam dziecko i przytuliłam je, idąc zająć się moim (wciąż rzucającym się) dzieckiem.
Kiedy dotarłem do łazienki, odkryłem, że on nie tylko wymiotuje, ale też robi kupę – w tym samym czasie.
Prosty płyn.
Cała jego piżama, cała mata łazienkowa, cała podłoga.
Stałem tam z szeroko otwartymi oczami, trzymając krzyczącego teraz niemowlę, obserwując, jak moje dziecko brudzi się i całą łazienkę, jak ta scena z Egzorcysta, z każdym włóknem mojej istoty krzyczącej „Co do cholery ?!” I wtedy?
Poczułem, jak gorąca kaskada wymiocin zalewa moje plecy.
Dziecko też było teraz chore.
Potrzebujący.
Do diabła z krakersami, dzieci są w potrzebie, kiedy są małe, nawet jeśli nie są zarażone ohydnym żołądkiem.
Wymagają Twojej uwagi o każdej porze, niezależnie od tego, czy próbujesz spać, jeść, kąpać się, czy robić sobie dupy.
Ktoś jest zawsze zawsze wymagam czegoś od Ciebie: posiłku, zmiany pieluchy, pocieszenia, rozpieszczania, pielęgnacji, pielęgnacji, kąpieli, wycierania, zapinania, wiązania, trzaskania, szofera.
Jesteś tak zajęty zaspokajaniem ciągłego strumienia potrzeb innych osób, że nie możesz nawet zaspokoić swoich własnych.
Nie masz nawet 100% pewności, jakie są te potrzeby są już więcej.
Rodzicielstwo niemowląt i małych dzieci to długa i wyczerpująca podróż, trudna wędrówka pod górę, pracująca pod miażdżącym ciężarem, próbując zrobić to dobrze.
Czasami poczucie obowiązku może być pokonane.
Wydaje się, że nie ma końca i nie możesz się doczekać chwili, gdy twoje potomstwo będzie w stanie samo o siebie zadbać.
Ludzie zapewniają Cię, że czas nadejdzie – i to szybko – ale jesteś tak głęboko w okopach (i wyczerpany), że możesz to sobie wyobrazić tylko mglisto, tak jak wyobrażałeś sobie, jak stałeś się supersławną celebrytą, gdy byłeś dzieckiem : niesamowite do fantazji, coś, na co można mieć nadzieję, ale zabarwione otrzeźwiającą dawką „nigdy się nie wydarzy”.
Ale pewnego dnia Twój maluch korzysta z nocnika bez Ciebie.
Samodzielnie podciągają spodnie, a ich pulchne palce nagle stają się wystarczająco skoordynowane, by je zapiąć.
Zaczynają wyjmować z lodówki własne przekąski, wrzucać opakowania do kosza, wkładać naczynia do zlewu, oddalają się od dzieciństwa.
Zaczynasz zauważać, że kończyny stają się dłuższe i szczuplejsze, słowa stają się wyraźniejsze, a słownictwo rośnie.
I zatrzymujesz się, jak kolejka górska osiągająca szczyt, zdając sobie sprawę, że twoje „dziecko” zaczyna cię coraz mniej potrzebować.
Potem kolejka górska opada w dół i wszystko się rozmywa.
Zdobywają nowe umiejętności, stając się samodzielnymi małymi ludzikami.
Zaczynają robić różne rzeczy dla siebie – na początek wycierać sobie tyłki – i tak jest niesamowite.
Mój najmłodszy właśnie skończył 4 lata i potrafi się ubrać.
OK, więc może to pasiasta koszula i kraciaste szorty (do tyłu), ale zrobił to sam.
Jego buty mogą być na niewłaściwych stopach, ale sam je tam postawił.
Pracuje samodzielnie nad myciem zębów i może nalać sobie miskę płatków, nawet jeśli potrzebuje niewielkiej pomocy z mlekiem.
Nie zrozumcie mnie źle – nie jest tak, że starsze dzieci nie stanowią nowych wyzwań – ale nie są typem nieustannie wymagającym, a poczucie wyzwolenia jest głębokie i cudowne.
Czasami mogę teraz wziąć nieprzerwany prysznic.
Powoli, ale pewnie moja kolejka górska wjeżdża na stację i znowu mogę oddychać.
Ty też.
Obiecuję.