{Alternatywny tytuł: Zrobiłem 1973 zdjęć moim dzieciom i dostałem tylko ten kiepski wpis na blogu}
Od chwili, gdy wsiedliśmy do samochodu na 8 godzin jazdy na północ, rozpocząłem swoją misję: zrobić idealne zdjęcie całej trójki moich dzieci w jednym kadrze. Szukam w Aparat. Nie tandetne ujęcie, ale naturalne zdjęcie przedstawiające ich prawdziwą osobowość. Trzeba przyznać, że moje wysiłki były trochę odrażające, ale czy jest lepsze miejsce do uchwycenia tej chwili niż plaża? Piękne tła, pocałowane słońcem dzieci, mnóstwo zachodów słońca… Miałem zamiar to dostać i miało być idealny.
Przez dwa tygodnie dawałem z siebie wszystko. Przekupiłem ich, ale moje rekwizyty zostały zjedzone w połowie.
Błagałem ich, żeby na mnie spojrzeli, ale zostałem rażąco zignorowany.
A co gorsza, kazałem im po prostu odwrócić się ode mnie plecami i odejść.
Dali mi uśmiechy tak fałszywe, że musiałem się kulić
i wyczołgałem się z dziur, w których je umieściłem.
Dołączyłem, by łaskotać ich w uśmiechy,
Ale nadal miał nic.
Potem nadeszła ostatnia noc naszej podróży. Tej nocy, kiedy Evan ściągnął pieluchę i zaczął biegać po podwórku tylko w koszuli. Zbyt leniwy, żeby dostać nową, na chwilę zapomniałem o swojej misji. Pół ryzykownie oddałem kilka strzałów, nie zwracając uwagi na jego brak pośladków.
Później tej nocy, przeglądając moje zdjęcia, odkryłem coś strasznego. Coś nie do pomyślenia: uchwyciłem niemożliwe – idealne zdjęcie z Benem, Lily i Evanem. Wszyscy patrzą w kamerę, zachowując się jak spokojne wersje siebie, otoczone świecącym światłem.
Idealny.
Z wyjątkiem jednej małej rzeczy…
To całkowicie dobrze mi służy.