
Katie Bingham-Smith
Już prawie Halloween i wydaje mi się, że to było dopiero w zeszłym roku, kiedy mój najstarszy powiedział mi, że chce być klaunem, a potem cała trójka moich dzieci chciała być klaunem, tak jak on, a ja miałem koszmary o bieganiu po sklepie, próbując znajdź pasujące peruki klauna.
Ale to nie było w zeszłym roku. Nie, to było dziesięć lat temu. Dekada.
Ale to jest macierzyństwo: patrząc wstecz i czując, że rzeczy poruszają się z prędkością błyskawicy, a jednocześnie będąc w tej chwili i czując, że idziesz przez mokry cement.
Były dni, kiedy w lipcu moje dzieci zaczęły burzyć emocje związane z tym, kim chcą być, a we wrześniu zacząłem jeździć do sklepu z tkaninami – kiedy wybierałem materiał, marząc o reszcie ich kostiumów.
Te dni minęły na tyle długo, że zapomniałem, ile to było pracy. Przez kilka tygodni, gdy liście zaczęły spływać z drzew, chowałem dzieci, siadałem przed maszyną do szycia i jechałem pełną parą, aż ramiona bolały mnie tak bardzo, że potrzebowałem aspiryny, poduszki grzewczej i moje łóżko.
I bardzo mi się podobało.
Nie część „moje ciało krzyczy na mnie”, ale ich twarze, gdy zobaczyli ukończone kostiumy. I sposób, w jaki ściskali swoje małe dynie i maszerowali po wielkich frontowych werandach pod światłami ulicznymi, mówiąc „cukierek albo psikus” cichym głosem.
Teraz już sama sugestia, by przebrać się za rodzinę lub urządzić przyjęcie na Halloween, przyprawia ich o dreszcze.
Tęsknię za dziećmi, które kiedyś były podekscytowane pomaganiem mi w sadzeniu mam w donicach na tylnym pokładzie i odgryzaniu końcówek cukierkowej kukurydzy.
Tęsknię za podekscytowaniem, jakie mieli, kiedy pojawialiśmy się na szkolnej paradzie i maszerowaliśmy po okolicy, zanim zrobili się za starzy i poczuli się zbyt niezręcznie, by się ubierać.
Tęsknię za piszczeniem nad paczkami mini M & Ms i malutkimi batonikami czekoladowymi.
Tęsknię za wykradaniem ich cukierków po tym, jak poszli spać.
Tęsknię za chodzeniem do grządki dyniowej, żeby wybierać dynie. Nie obchodzi mnie, czy to był gówniany show i nigdy nie poszło zgodnie z planem, a moje dzieci walczyły o tę samą dynię, mimo że było ich milion do wyboru.
Nie obchodzi mnie to, chcę to z powrotem.
Przede wszystkim tęsknię za momentami, które stworzyły te kostiumy. Tęsknię za tym, kim byli i za tym, kim byłem.
W te dni martwiłem się, że przed snem wypili za dużo cukierków. Teraz martwię się, czy dokonują właściwych wyborów w piątek wieczorem, kiedy grają w piłkę nożną ze swoimi przyjaciółmi.
To były czasy, kiedy odkryli magię w sztucznych brodach i kawałkach tiulu. Teraz odnajdują magię w designerskich dżinsach i drogich tenisówkach.
To były czasy, kiedy chcieli mi pomóc zrobić ciasteczka z cukrem i wrzucić do każdego funta posypki. Doprowadzało mnie to do szału i musiałem przez kilka tygodni usuwać posypki z rowków na naszych drewnianych podłogach.

Ale teraz przechodzą przez kuchnię i chwytają kupione w sklepie ciastko, ponieważ samodzielne zrobienie ich byłoby dla siebie torturą. Oddałbym wszystko, żeby wyczyścić milion posypek i zeskrobać ciasto na ciastka z kuchennej wyspy przez tydzień.
Nie robię już kostiumów na Halloween dla moich dzieci. I jest część mnie, która czuje się pusta o tej porze roku, odkąd moje wieczorne szycie ze mną skończyło się i nie wyobrażam sobie już, że zobaczę, jak zakładają kostiumy, a potem chcą w nich mieszkać przez następny miesiąc .
Moja córka powiedziała mi w zeszłym tygodniu, kiedy przeglądaliśmy stare zdjęcia, że pamięta, jak leży w łóżku, słysząc pracę mojej maszyny, mówię brzydkie słowa i widząc gubione nitki porozrzucane po całym stole w jadalni rano, kiedy się obudziła .
Pamięta, a to wystarczy, aby przejść przez ten rok bez poczucia, że jakaś część mnie nie żyje, ponieważ ta faza naszego życia dobiegła końca.
To – i duża torba mini M & Ms, które zjadłem sam, gdy moje dzieci były na meczu piłki nożnej.