Małoletni bez opieki

lądowanie samolotu

W miarę zbliżania się lata wydaje się, że wszyscy mówią o rodzinnych planach wakacyjnych, w tym o planach wysyłania młodych dzieci do parków rozrywki, słynnych kempingów i animowanych cudownych krain z dziadkami, dając mamom i ojcom bardzo potrzebne przerwy, aby zostać dorosłymi parami zamiast rodziców. dwa błogie tygodnie w roku.

Kiedy mój syn Jake miał sześć lat, mieszkaliśmy na Maui, a moi rodzice w Oregonie. Zadzwonili tego lata i ogłosili, że chcą zabrać Jake’a do Disneylandu w Kalifornii. Po długich dyskusjach na temat najlepszego sposobu, aby zabrać Jake’a do nich, moja mama poinformowała mnie, że dzwoniła już do linii lotniczych i powiedzieli, że Jake może latać bez żadnego z rodziców, jako „nieletni bez opieki”.

On ma sześć lat, mamo. SZEŚĆ. Jak w „latach”. Nie tylko to, był mały.

Więc patrzę przez pokój na moje małe dziecko, z jego ogoloną głową w stylu hawajskim i małymi okrągłymi okularami, wyglądające jak uroczy, malutki Harry Potter, a ona opowiada o nim, jak wsiada sam na 747 i leci do Portland.

– Będzie dobrze – nalegała. „Przydzielają mu stewardesę i nigdy nie zostaje sam. Ona jest za niego odpowiedzialna przez całą drogę. Poza tym to lot bezpośredni. Odbierzemy go w Portland.

Po kolejnych kilku minutach debaty, z Jake’em podskakującym w górę iw dół, wielokrotnie i radośnie krzyczącym „Jadę do Disneylandu !! Jadę do Disneylandu !! ” Odłożyłem papierową torbę, do której sapałem, i zgodziłem się przekazać moje dziecko jakiejś nieznanej stewardessie, ufając, że nieumyślnie nie wyśle ​​go do Botswany, co doprowadziło do masowego polowania na dzieci na całym świecie, a następnie – film telewizyjny „Oddałem swoje dziecko nieznajomemu, a oni go stracili. Zła mama ”.

Jake i ja pojechaliśmy na lotnisko, gdzie wypełniłem ośmiostronicowe, potrójne formularze, załączone do kopii jego aktu urodzenia, mojego prawa jazdy i listy nazwisk osób kontaktowych w nagłych wypadkach w trzech stanach i dwóch krajach, w których on był w jakikolwiek sposób powiązany. Jake nie potrafił sobie wyobrazić podekscytowania podróżowaniem „samemu”, a ja byłem w łzawym bałaganie. „Nie martw się” – uśmiechnął się steward – „Jeszcze żadnego nie straciliśmy”. Jeszcze?? O MÓJ BOŻE. Kilka minut później wsadziłem jedyne dziecko do samolotu i płakałem przez całą drogę do domu.

Miał czas swojego życia.

Dwa tygodnie później, kiedy niecierpliwie czekałem, aż moje dziecko wysiądzie z samolotu, uzbrojony w 30 dokumentów wymaganych do zabrania dziecka z lotniska, w końcu zobaczyłem jego uśmiechniętą twarz i na krótko przyszła mi do głowy myśl, że wyglądał na starszego. Bardziej pewny siebie. Bardziej młody chłopiec niż małe dziecko. Ale kiedy próbowałem przetworzyć zmiany, które zaszły w moim synu (czy ta podróż naprawdę była dla niego dobra?), Instynktownie wybuchłem łzami ulgi, że to zrobił i byłem bezpiecznie w domu, gdzie mogłem go zobaczyć.

Całkowicie nieświadomy poleceń służących: „Proszę pani, nie zbliżaj się do żółtej linii. ZA ŻÓŁTĄ LINIĄ – rzuciłam się do przodu, schyliłam się i chwyciłam moje dziecko w pełnym uścisku mamy, płacząc w niekontrolowany sposób, jednocześnie zapewniając go, że tęskniło za nim każdego dnia. (Tak. To był najgorszy koszmar każdego sześciolatka. Bycie poturbowanym przez twoją płaczącą matkę. Publicznie. To bez wątpienia pojawiło się w jego terapii lata później, ale nie mogłem się powstrzymać. Moje dziecko było w domu).

Zwykle, gdy odbierasz „nieletniego bez opieki” na lotnisku, wymagania dotyczące tożsamości są bardzo wysokie. Żadne proste prawo jazdy nie wystarczy. Konsekwencje prawne pozwolenia komuś na wyjście z lotniska z niewłaściwym dzieckiem są podstawą rozliczeń wartych miliardy dolarów, a linie lotnicze są zdeterminowane, aby za wszelką cenę uniknąć tego błędu. Tak więc w momencie zakupu biletu otrzymujesz listę dokumentów, które będą musieli zobaczyć, zanim jakiekolwiek dziecko zostanie przekazane pod Twoją opiekę.

Kiedy sięgnąłem do torebki po wymagane dokumenty, steward tylko uśmiechnął się i powiedział sucho: „A ty musisz być matką”. – Tak – pociągnąłem nosem, wciąż trzymając się mojego chłopca jak tratwa ratunkowa. „Jake”, zapytała, żeby się upewnić, „czy to twoja mama?” Jake, dzieląc się przebłyskiem tego, co miało stać się jego charakterystycznym, jednokierunkowym dowcipem, spojrzał na nią i powiedział: „Cóż, nie byłaby moim pierwszym wyborem, ale tak, ona jest moją mamą”.

14 lat później Jake leciał do Iraku i przeżywalibyśmy to doświadczenie na innym poziomie. Podrzuciliśmy go i płakałem przez całą drogę do domu. Kiedy wrócił do domu rok później, cały i zdrowy, gdzie mogłem go zobaczyć, znowu płakałem i poturbowałem go publicznie. Tym razem uśmiechnął się i odpowiedział: „W porządku, mamo. Zwariować.”

Dlatego zdecydowałem, że dzieci (bez względu na wiek) nigdy nie powinny znajdować się dalej, niż możesz jechać, aby je zobaczyć. Jest to po prostu cholernie trudne dla ich mam. A kiedy zostanie przeniesiony, idę z nim. Ale jeszcze mu nie powiem. Mogę po prostu latać jako „matka bez opieki”.