Odłóż widły i wytnij mamie trochę luzu

Widły macierzyńskie
freemixer / iStock

Kilka lat temu, kiedy robiłem zakupy z synem, zostałem publicznie zbesztany za moje decyzje rodzicielskie przez zupełnie obcą osobę. Widzisz, próbując uniknąć napadu złości, pozwoliłem mojemu 2-latkowi nosić po sklepie dużego misia. Ale kiedy poszedłem oddać niedźwiedzia kasjerowi, odkryłem, że jego wielki tyłek był czarny od ciągnięcia go po brudnych podłogach sklepu. Chociaż urzędnik zapewnił mnie, że nie muszę go kupować, nalegałem.

Koszt niedźwiedzia wystarczył, by rozbolał mnie brzuch. Byłem zawstydzony, że popełniłem coś, co uważałem za błąd początkującej mamy, pozwalając mojemu synowi ciągnąć to po podłodze. Desperacko chciałem się stąd wydostać, zanim mój syn dokona jakichkolwiek innych niezamierzonych zakupów. Następnie, co gorsza, stojąca za mną kobieta zdecydowała, że ​​nadszedł czas na lekcję od „eksperta od rodziców”, takiego jak ona.

Powiedziała mi, jak muszę stawiać granice, że muszę być stanowczy, że to właśnie dostaję, pozwalając synowi nosić niedźwiedzia. Gapiłem się na nią przez chwilę lub dwie, pewien, że nie może ze mną rozmawiać, ale ona wciąż i wciąż mówiła o tym, jak nie powinienem robić tego i tamtego, wskazując wszystkie moje błędy rodzicielskie i obwiniając mnie za nieuchronnie katastrofalne skutki tych błędów.

Krytyka tej nieznajomej była nie tylko szokująca, ponieważ nie wiedziała absolutnie nic o mnie, mojej rodzinie ani o moich filozofiach rodzicielskich i nadal spieszyła się z ocenami na mój temat, ale jeszcze bardziej przerażające było to, że ta kobieta była koleżanką.

Chociaż jakaś część mnie chciała pobić tę kobietę naszym nowo zakupionym, brudnym misiem i rozpaść się w kłębek łez, zebrałem się na tyle na odwagę, by grzecznie (choć trochę sarkastycznie) podziękować jej za radę. Byłem zły, upokorzony i zawstydzony. I szczerze mówiąc, byłam zszokowana, że ​​matka byłaby tak okrutna dla innej matki. Czy nie powinniśmy się wspierać, podnosić, pomagać sobie nawzajem?

Ogólnie jestem osobą optymistyczną. Postanawiam widzieć dobro w ludzkości. Generalnie zakładam to, co najlepsze w ludziach. A jednak trudno jest obecnie ignorować brzydki trend zawstydzania mam – nie wspominając już o publicznym zawstydzaniu – w dzisiejszych czasach. Widzę to w sekcjach komentarzy w Internecie, kiedy czytelnicy – często inne kobiety lub matki – uciekają się do wyzwisk. Widzę to w sposób, w jaki opinia publiczna szybko obwinia matkę za każdym razem, gdy zdarzy się wypadek, oraz sposób, w jaki rodzice i osoby niebędące rodzicami szybko mówią Nigdy bym na to nie pozwolił. Widzę to w sposobie, w jaki określamy matki jako pracujące matki lub SAHM, mimo że tatusiowie są po prostu takimi – tatusiami, bez kwalifikacji i etykiet.

Widzę to w sposobie, w jaki matki krytykują inne matki za ich wybory dotyczące wszystkiego, od pracy, przez sen, po karmienie piersią, i zasadniczo za każdym razem, gdy ktoś dokonuje wyboru innego niż jej własny. Widzę to w artykułach, które ostro krytykują rodziców za rodzicielstwo helikopterów lub rodzicielstwo na wolnym wybiegu, obwiniając wszystkie problemy świata o to, czy rodzic śpi razem, czy pozwala dziecku samotnie chodzić do szkoły. Widzę to w aktualizacjach statusu na Facebooku, które uciekają się do publicznego zawstydzania – wzywają nasze peccadillos i słabostki za pomocą pochopnych charakterystyk opartych na najkrótszym spojrzeniu na życie matki.

Czasami wydaje się, że świat stoi w pogotowiu, z widłami w dłoni, czekając tylko, by znaleźć sposób, by przyjść po nas, mamusie. Jesteśmy krytykowani, jeśli śpimy razem lub pozwalamy naszym dzieciom płakać. W drugiej kolejności podejrzewamy, czy uczymy się w domu, czy zachęcamy nasze dzieci do doskonalenia się. Jesteśmy obwiniani, jeśli nasze dzieci odchodzą i jeśli się nad nimi unosimy. Jesteśmy potępieni za błędy naszych dzieci, a nawet najbardziej niewinna krzywda spotyka się z odgórnym oskarżeniem, jak to musi być wina rodziców.

Co gorsza, to zawstydzanie wydaje się mocniej spoczywać na barkach matek niż ojców. I niestety często to inne kobiety i matki zawstydzają – sprawiając, że mama zawstydza jednocześnie seksistowską i mięsożerną.

Słuchaj, jestem za zdrowym dyskursem. Nie boję się nieporozumień i uważam, że wyrażanie naszych opinii – nawet jeśli różnią się one od innych – przynosi korzyści nam wszystkim. Ale niezgoda i dyskurs to jedno; krytyka i wstyd to coś zupełnie innego. Pośpiech do sądów, chwytanie za widły i ewangelizowanie opinii, nie znając całej sytuacji, prowadzi do podziałów i uciska macierzyństwo jako całość.

Wiedziałem na własne oczy, jak negatywny wpływ zawstydzania mamy ma na osobę i mogę szczerze powiedzieć, że to cię zmienia. Postrzegasz świat jako smutniejsze i bardziej gniewne miejsce. Wątpisz w siebie. Martwisz się bardziej i mniej łączysz się. Trochę się kurczysz.

Ale poznałem też z pierwszej ręki, jak niesamowicie pozytywny wpływ wywarły kobiety na podnoszenie innych kobiet. Widziałam zmiany, które mogą się wydarzyć, gdy matki wspierają matki, niezależnie od tego, czy zgadzają się co do tego, jak rodzić, czy jak wygląda macierzyństwo. Widziałem, w jaki sposób kobiety mogą umożliwić innym kobietom opuszczenie niezdrowego związku, proszenie o podwyżkę, wyzdrowienie z nałogu, szanowanie osobistej prawdy, prowadzenie zdrowszego stylu życia, wyleczenie z traumy, przyznanie się do zaburzeń odżywiania, proszenie o pomoc i żyją swoim najlepszym i najprawdziwszym życiem. Widziałam, w jaki sposób kobiety mogą pełniej wkroczyć w swoje życie i stać się najlepszą wersją siebie, kiedy inne kobiety w nie wierzą i wspierają.

Mamy, jesteśmy w tej samej drużynie. Do diabła, nie ma nawet żadnych drużyn. Podnieśmy się nawzajem zamiast rozrywać.

O ile czyjeś decyzje lub działania rodzicielskie nie mają bezpośredniego wpływu na ciebie i twoją rodzinę, zamknij się. Skończmy z zawstydzaniem mamy, a publiczność zawstydzająca tę sprawę, śpiesząc się, by dzielić się błędami innych ze światem przez 15 sekund naszej internetowej sławy. Dajmy ludziom trochę luzu. I jeśli nie znamy całej historii, zachowajmy nasze pieprzone opinie dla siebie.

Bo kiedy kobiety są podniesione – kiedy podnosimy się nawzajem – widły nie mają szans.