Przygotujcie się, rodzice: to sezon nagrań Motherf * cking

Kid Playing Recorder
Digitalmediapro / Getty

Dokładnie w trzeciej lub czwartej klasie – lub w obu, jeśli jesteś szczególnie *kaszel* szczęście – dzieci osiągnęły kamień milowy. Nie, to nie jest dwucyfrowa zmiana wieku ani zmiana z bycia małą rybką na szkolnych korytarzach do oficjalnego bycia w „szkole podstawowej”. To inny rytuał przejścia, który obejmuje plastikowy instrument i nagłe radosne poświęcenie się graniu na nim. Głośno. Nieubłaganie.

To rekordowy sezon, suki.

Twoje dziecko może być całkowitym nowicjuszem, nigdy wcześniej nie sięgającym po instrument, albo jakimś uzdolnionym muzycznie wirtuozem – to nie ma znaczenia. Wszystkie dyktafony brzmią tak samo, bez względu na poziom umiejętności osoby, która na nich gra. Skrzeczą i piszczą, i tootle-loo z oszałamiającą częstotliwością, a dla każdej poprawnej nuty jest przynajmniej jedna, która idzie strasznie źle. Gdyby twoje błony bębenkowe były ludźmi, zostałyby uderzone w skażenie.

Co gorsza, to nowość – ich pierwszy raz z własnym instrumentem, jakie to ekscytujące ha ha – więc wyrzucają go przy każdej okazji. W każdym razie przez kilka pierwszych dni Twój dom jest wypełniony świergotnymi wykonaniami „Hot Cross Buns”, „Annie Gave Me Apples” i „Mary Had a Little Lamb” lub czasami po prostu przypadkowym dmuchaniem przez coś, aby zobaczyć, jakie dźwięki wyjdą bo dzieci są dupkami (to znaczy… ciekawy. Dzieci są ciekawe). Oni zapętlają to, człowieku.

Ćwiczę, Mówią. Mój nauczyciel powiedział mi, że powinienem Mówią.

I jak każdy sumienny rodzic może się z tym kłócić? To dosłownie zadanie szkolne. Przynieśli go do domu, aby „ćwiczyć”, dopóki nie opanują piosenek lub dopóki zdrowie psychiczne ich rodziców nie zostanie zniszczone na strzępy, cokolwiek nastąpi wcześniej. To nie tak, że możemy powiedzieć: „Przestań posłusznie kończyć lekcje i odłóż to gówno!” Bo chociaż może to być tortury, drażniące i uciążliwe, to wciąż jest praca domowa. I chociaż spędzamy dużo czasu, zastanawiając się nad tym, jak ważne jest odrabianie lekcji, nie możemy się zbytnio wycofać. (Niestety.)

Oczywiście, kiedy tylko jeden Twoje dzieci ma dyktafon, jest to automatycznie najfajniejsza rzecz na powierzchni planety, a inne dzieci chcą na nim grać. Źle. Jakby to był jakiś magiczny flet, którego dźwięki wydadzą lśniącą hordę pierdzących cukierków jednorożców. Skutkuje to ogromnymi walkami o to, czyja kolej na grę i kto się na nią pluje, i niekończące się wyjaśnienia, jak to jest specjalna szkoła i że trzeba ją trzymać w bezpiecznym miejscu, a także uświadomienie sobie, że im się nie udało. słuchać tych wyjaśnień, ponieważ ciągle wymykają to cholerstwo z plecaka swojego rodzeństwa, żeby w to zagrać. (Najwyraźniej małe dzieci nie rozumieją, że nie można niezauważalnie grać na piskliwym flecie). Prawie zawsze zdarza się to o świcie, bo czy nie każdy niemiły rodzic nie jest niespodzianką?

Dzień, w którym Twoje dziecko wspomina, że ​​dyktafon musi wrócić do szkoły, jest dniem, w którym płaczesz z radości. Pięćdziesiąt razy sprawdzasz plecak, aby upewnić się, że piekielna istota wciąż tam jest, gotowa do dostarczenia z powrotem do bezbarwnego piekła, skąd się wzięła. Szaleńczo fantazjujesz o słodkiej, słodkiej ciszy – lub przynajmniej o braku „Hot Cross Buns” unoszących się piskliwie w powietrzu i uderzających cię prosto w Zen.

A potem twoje dziecko wyjaśnia, że ​​powodem, dla którego dyktafon musi wrócić do szkoły, jest to, że będą uczyć się nowej piosenki i Nie mogę się doczekać, żeby ci to pokazać, mamo! Twoje podniecenie zostaje zastąpione wewnętrznym echem fuuuuuuuuck, i zastanawiasz się, czy masz pod ręką dość ibuprofenu i może gdzieś zatyczki do uszu. Albo wiesz, jakiś Jack Daniels.

Ale potem myślisz o tym, jak ekscytujące było, gdy byłeś w tym wieku, przynosząc do domu swój pierwszy instrument (… tortury) i jak nie żałowałbyś swoim dzieciom tego samego ekscytującego uczucia. Ponieważ kochasz je na tyle, by znieść każdą skrzypiącą, skrzypiącą nutę. Dlatego uśmiechasz się najjaśniej i ćwierkasz przez zaciśnięte zęby: „Ja też nie mogę się doczekać!”