Rodzice stosują się do niebezpiecznych rad społecznościowych dla dzieci z autyzmem
Zachowanie

Rodzice stosują się do niebezpiecznych rad społecznościowych dla dzieci z autyzmem

wybielacz-dzieciak-1
Straszna mama i Jose Luis Pelaez Inc / ersinkisacik / Getty

Spowiedź: Uwielbiam grupy w mediach społecznościowych.

Są niezwykle pomocne, gdy potrzebuję natychmiastowej porady od innych rodziców, którzy są w podobnej sytuacji. Niezależnie od tego, czy chodzi o dziwną wysypkę, pytanie o najlepszą metodę nauki korzystania z nocnika, czy też o prosty przepis na wegetariański obiad, grupy pozwalają rodzicom podać pomocną dłoń z dowolnego miejsca na świecie.

Ale każdy zawodowiec w tych grupach ma kilka wad. A niektóre z tych wad to nie tylko wady lub wady. Mogą być wręcz niebezpieczne.

Podobno w niektórych grupach mediów społecznościowych skierowanych do rodziców dzieci ze specjalnymi potrzebami rodzice są zachęcani do podawania swoim dzieciom potencjalnego leku na autyzm.

To lekarstwo? Wybielacz.

Tak, dobrze to przeczytałeś. Substancja chemiczna, która jest niedostępna dla dzieci, jest reklamowana jako lekarstwo na autyzm.

rawpixel.com/Pexels

Rodzicom zaleca się podawanie swoim dzieciom wybielacza ustami, lewatywą lub kąpielą. A jeśli myślisz, że to źle, jest więcej. Terpentyna i własny mocz dziecka to inne sugerowane sposoby leczenia. Nie musisz być lekarzem, żeby wiedzieć, że to okropna rada.

Autyzm staje się coraz powszechniejszą diagnozą. W Stanach Zjednoczonych około jedno na 59 dzieci ma rozpoznanie ASD (zaburzenia ze spektrum autyzmu). Nie ma żadnej udowodnionej przyczyny. A zatem nie ma lekarstwa.

Społeczeństwo sprawia, że ​​wychowywanie dziecka ze specjalnymi potrzebami jest naprawdę cholernie trudne. Dzieci postrzegane jako inne, co jest synonimem zła, są często postrzegane jako produkt złego rodzicielstwa. Ta percepcja, w połączeniu z codziennymi wymaganiami wychowywania dziecka ze specjalnymi potrzebami, może skłonić niektórych rodziców do przekonania, że ​​ich dziecko wymaga wyleczenia. JAK NAJSZYBCIEJ. Za wszelką cenę.

Autyzm nie przypomina anginy ani grypy. A rzeczywistość jest taka, że ​​dzieci ze specjalnymi potrzebami nie potrzeba być wyleczonym. Muszą zostać zaakceptowani. Jednak dla niektórych rodziców jest to trudna do przełknięcia pigułka, więc wskakują do Internetu i próbują naprawić swoje dzieci pseudonauką przepisaną w Internecie. Rozpaczliwe czasy mogą skłonić rodziców do podjęcia desperackich kroków.

Teraz nie wrzucam pod przysłowiowy autobus rodziców dzieci ze specjalnymi potrzebami. Jako rodzic specjalnej troski i przyjaciel wielu rodziców, którzy mają dzieci ze specjalnymi potrzebami, wczuwam się w ich pragnienie zrobienia wszystkiego, co konieczne, aby pomóc ich dziecku.

Wychowywanie dziecka ze specjalnymi potrzebami jest niezwykle trudne. Emocjonalne, psychiczne i fizyczne straty, jakie ponoszą opiekunowie, są bezlitosne.

Rodzicielstwo ze specjalnymi potrzebami jest również wymagające finansowo, między terapią a wizytami lekarskimi, specjalnym sprzętem i lekami. Niektórych rodziców nie stać na pracę, a innych nie nie pracować. Ale jest też wyjątkowe wyzwanie, jakim jest znalezienie kogoś, komu mogą zaufać, kto zajmie się ich dzieckiem.

Specjalne potrzeby mogą również odbić się na relacjach rodziców. Na przykład jedno badanie wykazało, że rodzice dzieci z autyzmem mają o 10% większe ryzyko rozwodu niż rodzice, których dzieci nie mają specjalnych potrzeb.

Stawka jest wysoka, każdego dnia i pod każdym względem. I podobnie jak wszyscy rodzice, ci, którzy mają dzieci ze specjalnymi potrzebami, chcą, aby ich dzieci były bezpieczne, zdrowe i szczęśliwe.

Nie zamierzam mówić innym rodzicom, jak mają się czuć lub reagować na wiadomości o diagnozach ich dzieci. Wychowywanie dziecka ze specjalnymi potrzebami jest głęboko osobiste. To także izoluje, dezorientuje, frustruje i wyczerpuje.

Chcę lekarstwa na wszelkiego rodzaju choroby, tak samo jak następna osoba. Żyję z nieubłaganą chorobą, cukrzycą typu 1. Jest klasyfikowany jako przewlekła, autoimmunologiczna, niewidoczna choroba, która nie ma znanej przyczyny ani lekarstwa. Ale pomimo nauki, dostałem kilka rzekomych cudów.

Gdybym tylko zobaczyła kręgarza i zjadła dietę bez węglowodanów, nie byłabym już chora. Przedstawiciele firmy MLM zaoferowali mi zielone koktajle, które wyglądają jak ścinki trawy zmieszane z błotem i suplementami rzekomo zawierającymi korę z rzadkiego drzewa w Brazylii.

Może jeśli rozprowadzę odpowiednią kombinację olejków eterycznych, moja trzustka znów zacznie działać? Czy rozważałem picie mleka matki? Być może uzdrowienie to po prostu umysł nad materią. Muszę medytować wiele razy, każdego dnia, przez sześć miesięcy.

Otrzymałem równie śmieszne sugestie dotyczące mojego dziecka z zaburzeniami przetwarzania sensorycznego, ADHD i opóźnieniami w mówieniu. Według internetowych „ekspertów” najlepszą rzeczą, jaką mogę zrobić, jest zaprzestanie szczepień, wcieranie oleju CBD w nadgarstki dziecka trzy razy dziennie, nauczanie dziecka jogi i upewnienie się, że w moim Dom.

Moje pytanie brzmi: dlaczego tak wielu uważa za swój życiowy cel „uleczenie” specjalnych potrzeb? Dlaczego uważamy, że jest coś złego w byciu innym i że musimy nieustannie szukać tego, co nieosiągalne?

bruce mars / Pexels

Jako osoba z przewlekłą chorobą i mama dziecka ze specjalnymi potrzebami, zaakceptowałam akceptację. W rzeczywistości uważam, że diagnoza jest darem. Dowiedzenie się, co mieliśmy, to połowa sukcesu. Druga połowa bitwy toczy się z dnia na dzień.

Nie chcę żyć przeczesując Internet w poszukiwaniu okropnych rad, które z pewnością mnie rozczarują. I nie zamierzam nawet myśleć o ciągnięciu jakiegoś niebezpiecznego gówna i modleniu się, żeby nas wyleczył. Nie, po prostu nie.

W pełni rozumiem potrzebę zrobienia czegoś, podjęcia jakiejś czynności przez rodziców. Jest to szczególnie prawdziwe, gdy dziecko cierpi. Kiedy nikt nie pojawia się na przyjęciu urodzinowym dziecka, gdy dziecko jest upokarzane na oczach kolegów z klasy lub gdy jest traktowane niesprawiedliwie, nasze zbiorowe serca pękają.

W chwilach desperacji wyszukujemy w Google i wysyłamy pytania do grup mediów społecznościowych, mając nadzieję, że znajdziemy coś, co nam pomoże, iskierkę nadziei. Wściekle kopiemy w poszukiwaniu przysłowiowej igły w stogu siana. W rzeczywistości możemy nigdy nie przestać czekać, tęsknić i modlić się.

Ale to, czego nie możemy zrobić, to zakryć oczy i przywiązać się do fałszywej nadziei. Zwłaszcza gdy ta nadzieja może trwale skrzywdzić lub zabić dziecko.

Tak, rozważanie przyszłości dziecka może być zniechęcające. Choć brzmi to banalnie, rodzice muszą poświęcić jeden dzień na szukanie wsparcia i rozkoszowanie się zwycięstwami, bez względu na to, jak małe.

Czasami to wszystko, co możemy zrobić. A na razie to musi wystarczyć.