
Zerbor / Shutterstock
Możesz nazwać mnie staroświeckim. Nadal noszę kalendarz – wiesz, taki, jaki piszesz długopisem. Byłem w połowie dwudziestki, kiedy eHarmony and Match pojawiły się na scenie i na zawsze zmieniły randki. To jest z powrotem, kiedy wszyscy moi znajomi mieli konta, ale nadal było cicho. Po kilku weselach i udanych meczach online zostałem sprzedany.
Spędziłem niedzielne popołudnie z innym singlem wypełniającym nasze profile online. Odpowiedziałem na pytania wielokrotnego wyboru i pytania esejowe dotyczące mojej osobowości i wartości oraz tego, czego szukałem u współmałżonka. Skonfigurowałem nowy e-mail tylko dla moich meczów online i od razu wskoczyłem, przekonany, że znajdę kogoś wyjątkowego.
Podekscytowanie opadło, kiedy dokładnie przeanalizowałem i skontaktowałem się z moimi potencjalnymi dopasowaniami. Ale nikt nie odpowiedział ani nie zainicjował ze mną kontaktu, aż pewnego dnia Gabe zadał mi pierwszą rundę pytań wielokrotnego wyboru. Podobał mi się jego profil, a on polubił mój. Moje nadzieje rosły! Odpowiedziałem uważnie na jego pytania z uwagą moich przyjaciół.
Gabe i ja przechodziliśmy przez kolejne etapy systemu randek online i zacząłem mocno go uprzykrzać. Zaczęliśmy codziennie wysyłać e-maile, gdy spadł topór. Pewnego weekendu dowiedziałem się, że u mojego ojca zdiagnozowano raka w późnym stadium. W następny poniedziałek odpowiedziałem na e-mail Gabe’a z wiadomościami i od niechcenia wspomniałem, że mój ojciec i ja mamy skomplikowany związek.
Nagle, po wielu codziennych e-mailach, pojawiły się świerszcze. Zacząłem obsesyjnie ponownie czytać e-maile, próbując zrozumieć, co powiedziałem, że rzucił. Poleciłem moim znajomym przeczytanie (i ponowne przeczytanie) e-maila, ponieważ przez całe moje życie nie mogłem zrozumieć, co zrobiłem źle.
W końcu wysłałem e-mail z pytaniem, czy wszystko w porządku. Przewiń kilka kolejnych długich dni, a Gabe odpowiedział jednym zagadkowym zdaniem: „Nie umawiam się z dziewczynami, które mają skomplikowane problemy”. To było to. Nigdy więcej się ze mną nie komunikował.
Miałem złamane serce, jak tylko może być młoda dwudziestokilkuletnia osoba. Z zachwianą pewnością siebie rzuciłem randki online. W czasie gdy byłem offline, poszedłem na kilka randek, zakochałem się lub dwa i poważnie umawiałem się ze starym kolegą z college’u, ale gdy wkroczyłem w moje wczesne 30 lat, mój drogi przyjaciel przekonał mnie, żebym spróbował jeszcze raz. Mój przyjaciel był zdeterminowany, aby znaleźć mężczyznę z akcentem i znalazł nowy serwis randkowy specjalizujący się w globalnym rynku randkowym. Niechętnie się zgodziłem.
Tak więc dziesięć lat później znów tam byłem, spędzając niedzielne popołudnie na tworzeniu idealnego profilu, odpowiadaniu na pytania i przeczesywaniu moich zdjęć, aby znaleźć właściwe zdjęcie do dodania. Moja przyjaciółka i ja opublikowaliśmy nasze profile i wkrótce moja skrzynka odbiorcza zaczęła się zapełniać. Zaczęła wysyłać e-maile do potencjalnych zalotników tuż za bramą. Moja skrzynka odbiorcza też się zapełniła, ale z mężczyznami, którzy rozmawiali o pragnieniu uległej żony lub takiej, która ma idealne ciało, albo byli bardziej zainteresowani moim amerykańskim obywatelstwem. Wysłałem pytania do mężczyzn, którzy na podstawie ich profili wydawali się dobrymi potencjalnymi partnerami. Ale znowu to były świerszcze. Kiedy moja przyjaciółka zaczęła umawiać się wyłącznie z jednym z facetów, których poznała online, wyłączyłem swoje konto.
Po dwóch dużych ruchach w ciągu ostatnich siedmiu lat, odpowiednio, do DC i Denver, zarejestrowałem się w innych witrynach randkowych, myśląc: Jak inaczej kogoś spotykasz? Ale po kilku nieudanych datach lub braku odpowiedzi za każdym razem wyłączałem konto.
Teraz, mając 38 lat, w końcu coś sobie uświadomiłem. Randki online nie są dla mnie. Tak, odniosło to niesamowity sukces dla wielu osób (a wiele ślubów, na których byłem, jest wynikiem randek online), ale to nie dla mnie. Nie podoba mi się, jak możesz stworzyć profil, który niekoniecznie musi być uczciwym odzwierciedleniem tego, kim jesteś. Możliwość siedzenia z przyjaciółmi i tworzenia odpowiedzi wydaje się wymyślona. Nie wystawiam tam swojego prawdziwego ja i nie czuję, że zawsze znajduję prawdziwą osobę po drugiej stronie. Wtedy mam wrażenie, że robię zakupy na randkę. A po prostu zbyt łatwo jest kogoś udusić.
Więc po 13 latach i siedmiu witrynach randkowych jestem skończony. Kiedy wydaje się, że wszyscy inni szukają idealnego partnera w Internecie, postanowiłem z tego zrezygnować. Odkąd się wylogowałem, jestem najszczęśliwszy w życiu singla. Przestałem mówić o spotkaniu the osoba. Nie mam żadnych perspektyw, ale decydując się na trwałe wylogowanie, podarowałem sobie prezent.
Zamiast tracić cenny czas na przeglądanie profili online, spędzam czas na robieniu rzeczy, które kocham, takich jak wędrówki i pisanie. Spędzam więcej czasu z ludźmi, których kocham, którzy są tuż przede mną. Głębsza radość zakorzeniła się, gdy pozwoliłem sobie przestać patrzeć i po prostu być gdzie jestem.
Teraz, gdy nie trzymam już nosa w bazie danych, spoglądam znad urządzenia i uśmiecham się częściej do przypadkowych nieznajomych. Nigdy nie wiadomo, dokąd może doprowadzić uśmiech.