Szkoła domowa wzmacnia moją nastoletnią córkę

Szkoła domowa wzmacnia moją nastoletnią córkę
LouAnna / Pixabay

„Nigdy w życiu nie rozmawiałem nawet z połową tych ludzi”.

Wykrzyknęła więc moja córka, przeglądając lawinę wiadomości o 2:30, kiedy szkoła wyszła. “Gdzie jesteś?” „Dlaczego nie jesteś w szkole?”

Podczas kilku chwil tworzenia więzi między matką a córką spekulowaliśmy, jak szybko potoczą się plotki:

Została, by odsiedzieć swoje zamknięcie, jak za dawnych czasów. Jest w ciąży i zostanie wysłana na wieś, aż urodzi dziecko i być może odda je miłej parze z północy. A może pojawi się na „Nastoletnia mama”.

Tak, to wszystko, podskoczyła.

A może jej rodzice przyłapali ją na strzelaniu w wieku 15 lat i zwlekaniu. Ona jest tylko skeezerem na krokietach i kawałkach; kush miał ją jak… (dziękuję Urban Dictionary). Znaleźli jej bongo i fajkę pod deskami podłogi. Następnych 28 dni spędziła obok drzewa Joshua, gdzieś na najwyższej pryczy eleganckiej chaty w schludnym małym obiekcie założonym przez żonę byłego prezydenta.

Tak, to wszystko. Jest na odwyku.

Załamanie nerwowe?

Wysypka ogólnoustrojowa?

Nieobecny?

Choroba tropikalna?

Porwany?

Dołączono do karnawału?

Masz długoterminową rolę na Broadwayu?

Nie.

Po prostu odpoczywa z typami akademickimi z lokalnej biblioteki uniwersyteckiej.

Jest wolna, inteligentna i podekscytowana, a co najważniejsze, nie jest szczęśliwa.

Gdyby ktoś mnie zapytał, czy kiedykolwiek uczyłabym swoje dziecko w domu, powiedziałbym: „Czy jesteś szalony? Nie mam czasu na to gówno! ”

A jednak oto jestem. Nie jestem do końca pewien, jak to się stało, a poza tym nie uczę się w domu. Moja najmłodsza wybiera online na drugi rok. Nazwij to nauczaniem domowym, unschooling, dostosowaną edukacją lub alternatywną ścieżką – moja najmłodsza uczy się na podstawie bezpieczeństwa i komfortu własnej klasy, mieszczącej około 150 cali kwadratowych plastiku i obwodów elektrycznych. Tak więc między zajęciami w naszym lokalnym college’u znajduję się nadzorując wirtualną klasę, która całkowicie mnie nawróciła i całym sercem wierzę, że właśnie przygotowałem scenę, by coś magicznego rozkwitło w sercu przygnębionego nastolatka.

Kiedy podchodzę do niej po zakończeniu zajęć, ona siedzi przy małym okrągłym stoliku w bibliotece i gorliwie pisze na maszynie. Przez chwilę myślę, że mogą latać iskry. Naprawdę widzę, jak się świeci. Ona należy tutaj. Przysięgam, że jej cała aura zmieniła się w cudowne żółte słońce i czuję jej wzmocnienie z drugiego końca pokoju.

Właściwie muszę poczekać, aż zrobi sobie przerwę, zanim będziemy mogli opuścić bibliotekę. Entuzjazm jest wyczuwalny. Muszę oprzeć się przytłaczającej chęci wzniesienia rąk w górę, zaciśnięcia pięści i zawołania do nieba „Tak!” „To dziecko jest piękne i niesamowite… i szczęśliwy! ” Zdrowa porcja zdrowego rozsądku z dodatkiem staromodnej powściągliwości chroni mnie przed wypchnięciem przez wykrywacze metalu.

Skończyła całą swoją pracę do 1:30. Była w stanie pracować od razu. Miała zadanie. Nic nie rozpraszało. Nikt nie mówił; nie było żadnych sprytnych komentarzy do innych uczniów ani do nauczyciela. Była wygodna. Nie została wepchnięta w twardy, plastikowy „chesk”. Nie była zmuszona do przerywania pracy po 49 minutach i wyłączania jednego pomysłu na zupełnie niezwiązany temat. Weszła w rytm. Przejrzała to. Była zanurzona! Słodka akademicka kreatywność! Yeehaw!

Nie było żadnego dramatu. Nie było mętnej wody zalewanej dorastającymi dziewczynami. Nie martwiła się o to, co ma na sobie, z kim porozmawia lub z kim nie chce rozmawiać. Nie martwiła się o swoje włosy ani makijaż. Nie było gwarnych korytarzy. To było bardziej jak „prawdziwe życie”. Nie trzeba było unikać spojrzeń, wystających łokci czy uczniów z wyższych sfer. Nie było szans, żeby wpaść na krnąbrnego łobuza. Nie było szaleńczego pośpiechu, aby dostać się od A do Z za dwie minuty mieszkanie bez czasu na siusiu. Nie było walki z niemożliwym połączeniem szafki. (Nadal czasami mam ten sen: w lewo, w prawo, dookoła i poza zero, potem znowu w lewo, czy było dobrze? Ciągnij, ciągnij, ciągnij mocniej, szarp … nic.)

Po prostu żyła i uczyła się w świecie przyrody, a nie w niewoli. Była wolna. Bez stresu. Widziałem to w każdym włóknie jej istoty.

Podniesiono ciężar. Zbyt długo była przygnieciona tym ciężkim plecakiem z przestarzałymi podręcznikami i całym dodatkowym bagażem, który zawierał.

Zjadła zdrowy obiad. Miała mnóstwo czasu, żeby to zjeść. Nie martwiła się, gdzie usiądzie, czy zmieści się na ławce lub przy „tym” stole.

Nie siedziała w piżamie cały dzień. Wstała wcześnie. Wykąpała się i umyła zęby. Miała nawet interakcję z innymi ludźmi. (Obalamy mity o nauczaniu w domu).

Powiem ci, co jeszcze się stało.

Uśmiechnęła się.

Była spokojna.

Żadne z jej oczu nie drgnęło ani razu przez cały dzień.

Miała spokojny żołądek, bez salta i bólu.

Była wyraźnie zrelaksowana.

Cały dzień spędziła otoczona dobrym juju.

Spędziła cały dzień w świetle.

Moje dziecko wiedziało, gdzie mieszka światło. Poprosiła mnie, żebym pozwolił jej się do tego zabrać, a ja powiedziałem: „Tak”.

Powiedziałem „tak” szkole internetowej.

Niektórzy mogą powiedzieć, że powinna to „wyssać” i że „te bzdury z liceum to rzecz, z którą musi się nauczyć”. Nie zgadzam się. Dodam, że poradziła sobie z tym dość skutecznie. To sprawia, że ​​czuje się źle. Nie może się czegoś nauczyć, kiedy czuje się źle. Kiedy my, jako dorośli, znajdujemy się w towarzystwie tych, którzy są negatywni, oceniający, krytyczni, a nawet niebezpieczni, mamy moc reagowania stopami. Idziemy. Możemy zostawić złą sytuację. Dzieci nie mogą wyjść. Dzieci są zbyt często bezsilne, aby zmienić te niszczące, potencjalnie szkodliwe sytuacje, a poczucie bezsilności może mieć tragiczne konsekwencje.

Wierzę, że ją wzmacniam. Wierzę w uczenie dzieci zaufania do swoich instynktów. Muszą wierzyć, że cichy głos w środku ma rację, aby gdy dorosną, wiedzieli, jak wyjść z ciemności i wejść do światła.

Nie byłam pewna, jak to pójdzie. Ten edukacyjny wybór to poświęcenie, ale zdaję sobie sprawę, że to także luksus. Mam odpowiednie warunki, żeby to zadziałało. Nie biorę tego za pewnik. Jestem wdzięczny. Może mnie zabić, ale jestem wdzięczny. Widzę, że to zmieni życie dla nas obojga.

Rzecz w tym, że moje dziecko jest świetne i tęsknią za nią w szkole. Na razie musi tylko pozwolić temu małemu głosowi w środku mówić.