Tak, udostępniam moim dzieciom i oto dlaczego

Udostępnij dzieciom
Shutterstock

Wygląda na to, że co kilka miesięcy czytam coś o rodzicu, który mówi wystarczająco dużo na temat tego „dzielenia się”. „To dziwne”, mówią, a następnie przechodzą do rozmowy o granicach i znaczeniu odmowy. I podczas gdy internet daje rodzicowi „nie udostępniającemu” owacji na stojąco z uderzeniami pięści emoji, ja wpatruję się w ekran komputera i myślę:

Co tu się, kurwa, dzieje, ludzie? Cokolwiek stało się z „dzieleniem się troską”? Czy tylko ja uważam, że nauka dzielenia się jest ważna?

Niedawno pewna mama stała się wirusowa w związku z postem na Facebooku zatytułowanym „MOJE DZIECKO NIE JEST POTRZEBNE, ABY DZIELIĆ SIĘ Z TWOIM” (ponieważ najwyraźniej my, rodzice, którzy wierzą w dzielenie się, musimy krzyczeć w Internecie wielkimi literami). W swoim poście napisała o tym, jak grupa innych chłopców w parku chciała użyć zabawek jej syna, i powiedziała mu, żeby „po prostu odmówił”. Internet był wręcz oszałamiający z jego „piekło tak!” i odpowiedzi „abso-fucking-lutely”.

Ale chociaż absolutnie pochwalam każdego rodzica, który uczy ich dzieci, jak ważne jest wyjście z niewygodnych sytuacji, mówienie „nie” i szanowanie, gdy inni mówią im „nie”, możliwe jest nauczenie naszych dzieci, jak ważne jest dzielenie się i Granic. I chociaż może być prawdą, że nie mieć udostępniać, to nie znaczy, że nie powinniśmy udostępniać, a oto dlaczego:

Ludzie są ważniejsi niż rzeczy.

Dzielenie się może wydawać się dziwne z pozoru, ale pomaganie komuś i bycie miłym dla innych – nawet nieznajomych – jest dla mnie bardzo ważne. Jak BARDZO WAŻNE.

Ale ludzie mówią, że nie dzielimy się samochodami ani taflami. Oprócz tego tak! A przynajmniej ja i chcę, żeby moje dzieci były ludźmi, którzy też by to robili. Gdyby sąsiad poprosił mnie o pożyczenie samochodu, prawdopodobnie zgodziłbym się. Cały czas „pożyczamy” meble – to się nazywa dobra wola, wyprzedaże w garażu i stare dobre zawody. W zeszły weekend zabrałem bieżnię przyjaciela do domu mojego szwagra i wyszedłem z ich toaletką. Jeśli mam coś, czego potrzebujesz, absolutnie pozwolę ci to pożyczyć, bo takie są rzeczy, a pomaganie komuś jest ważniejsze niż moje rzeczy.

W swoim wirusowym poście na Facebooku Alanya Kolberg zamieściła przykład tego, jak gdyby przyszła do parku z kanapką, nie musiałaby się tym nikomu dzielić. Tak, prawda. A co by było, gdyby siedział tam bezdomny i prosił o coś do jedzenia? Dałbyś mu swoją kanapkę? Zrobiłbym to, bo wiem, że mam w domu dużo jedzenia i środki na zakup kolejnej kanapki. Co by się stało, gdyby ktoś poprosił Cię o telefon do współmałżonka? Nie zawahałbym się. A co by było, gdyby kolega poprosił o pożyczenie zszywacza, laptopa lub krzesła? Nazwij mnie szalonym, ale przez większość czasu absolutnie bym powiedział tak do wszystkich tych.

Oczywiście, rzeczy, które udostępniamy, są ograniczone. Nie (zazwyczaj) dzielimy się mężami (to są ludzie, a nie rzeczy) i nie chciałabym dzielić się moją szczoteczką do zębów (to po prostu obrzydliwe), ale przeważnie jestem skłonna podzielić się prawie każdym rzecz Mam. I spodziewam się, że moje dzieci też.

Byłbym hipokrytą, gdybym nie kazał im się dzielić.

Wierzę w takie rzeczy, jak powszechna opieka zdrowotna, ulgi podatkowe dla klasy robotniczej i płaca minimalna, która w rzeczywistości wynosi życie gaża. Wszystko to wymaga dzielenia się częścią moich pieniędzy i majątku, aby inni mogli mieć to, czego potrzebują. Nie mam z tym problemu, ponieważ ostatecznie wierzę w takie rzeczy, jak sprawiedliwość, sprawiedliwość i uczciwość. Gdybym nie przypominał swoim dzieciom, aby dzieliły się swoimi tanimi plastikowymi zabawkami, byłoby trochę hipokryzją, gdybym oczekiwał, że inni podzielą się swoimi ciężko zarobionymi dolarami.

Dzielenie się nie jest niezgodne z granicami i szacunkiem.

Powiedzenie tak lub nie jest łatwe. Środkowy obszar jest trudny. Byłoby łatwiej naszym dzieciom odmówić dzielenia się zabawkami z piasku; znacznie trudniej jest zmieniać się, współpracować lub wymyślić sposób na znalezienie korzystnego dla obu stron sposobu na zbudowanie zamku z piasku. To samo dotyczy sytuacji, w których „udostępnianie” obejmuje takie rzeczy, jak przestrzeń biurowa, miejsca parkingowe i mieszkania. Konkluzja: Można powiedzieć tak, dzieląc się, jednocześnie odmawiając rzeczy, które sprawiają, że czujemy się niekomfortowo, wyznaczając granice i ucząc innych traktowania nas i naszych rzeczy z szacunkiem.

Na przykład możemy pozwolić naszym dzieciom mieć jedną lub dwie specjalne rzeczy, którymi nie muszą się dzielić. Dla moich dzieci były to kocyki. Pod żadnym pozorem nie musieli udostępniać swoich kocyków, ale oznaczało to również trzymanie ich w domu lub w specjalnym miejscu, jeśli nie chcieli się nimi dzielić. Pozwolenie dzieciom na wybór zabawki do udostępnienia może być również pomocnym sposobem na przestrzeganie granic podczas udostępniania. Konkluzja: to nie jest gra o sumie zerowej.

Nieprzywiązanie może pomóc nam być szczęśliwszymi.

Prawie nie jestem pobożny, ale przypisuję wiele zasad buddyzmu, w tym ideę nieprzywiązania. Zasadniczo brak przywiązania oznacza, że ​​póki możemy cieszyć się rzeczy i doceniamy je, póki je mamy, nie trzymamy się ich tak mocno. Zdajemy sobie sprawę, że wszystko w życiu – zabawki, iPhone’y, samochody, a nawet samo życie – jest tymczasowe. Przestrzegając zasady nieprzywiązania, jesteśmy w stanie lepiej radzić sobie ze stratą i dostosowywać się do stale zmieniającej się natury życia, w tym do dyskomfortu związanego z dzieleniem się.

Szczęście nie powinno być nagradzane.

Bądźmy szczerzy, moje dzieci nie pracowały nad tyłkami dla tych Lego, którymi się bawią. Mieli szczęście, że urodzili się w rodzinie z wystarczającym dochodem do dyspozycji, aby kupić im klocki Lego. Mają dziadków, którzy obsypują je zabawkami i rzeczami, których nie potrzebują. Na to nie „zarobili” – zostało im to przekazane w dużej mierze dzięki olbrzymiemu szczęściu. Jak mówią, komu wiele się daje, wiele się oczekuje, a ta mama oczekuje, że jej dzieci będą się dzielić, do cholery.

Dzielenie się uczy innych rzeczy, takich jak cierpliwość, przyjaźń i praca zespołowa.

Nie jestem kimś, kto oceniałby sytuację, w której nie byłem zamieszany, ale zastanawiam się, co by się stało, gdyby zamiast mówić nie, gdy nowy dzieciak w parku chce użyć zabawki naszego dziecka, pokażemy mu, jak to zrobić dzielić się nim czy na zmianę? Może ten drugi dzieciak to dupek, wtedy nasze dziecko nauczy się radzić sobie z dupkami (moim zdaniem z konieczności życiowej umiejętności).

Z drugiej strony, nasze dziecko może poznać nowych przyjaciół lub dwóch. Może nauczyliby się doceniać radość robienia czegoś dobrego dla kogoś innego. Może cierpieliby przez kilka minut, pozwalając drugiemu dziecku bawić się zabawką i ćwiczyć cierpliwość – coś, co wszyscy moglibyśmy znieść, aby ćwiczyć trochę więcej.

Wiem, że to brzmi naiwnie, staromodnie i uproszczone, ale chociaż dzielenie się wydaje się oczywiste dziwne dla niektórych jestem zagorzałym wierzącym. Z wyjątkiem dzielenia się moją czekoladą, wtedy wszystkie zakłady są wyłączone. Nie, tylko żartuję (w pewnym sensie).