
jojof / iStock
To był długi tydzień. Moja 18-miesięczna córka obudziła się pewnego ranka z pierwszym żołądkiem. Była uosobieniem zdrowia przez całe swoje życie i pomyślałem, że nadszedł wreszcie jej czas, aby złapać wirusa. Wymiotowała raz lub dwa razy dziennie przez coś, co wydawało się wiecznością, dopóki nie zaczęła wydawać się lepsza. Wreszcie! Myślałem. Teraz życie może wrócić do normy.
Gdybym tylko wiedział, jak bardzo się myliłem.
Następnego dnia obudziłem się z tym uczuciem. Uczucie, że zaraz zwymiotuję. I tak rozpoczął się najdłuższy dzień w moim życiu.
Po potwornym dniu wymiotów w końcu poczułem się na tyle dobrze, by wstać z łóżka. Wciąż miałem mdłości i oszołomiony, piłem piwo imbirowe z moim dzieckiem stojącym przede mną. Bawiła się kondensacją na szybie. Rozmawiałem z nią, kiedy nagle zaczęła mnie przeglądać. Potem, jakby w zwolnionym tempie, upadła na ziemię.
Byłem zmieszany. Nie dotarło do mnie, co się dzieje. Podniosłem ją i zdałem sobie sprawę, że łapie.
Krzyczałam do męża, żeby zadzwonił pod numer 911 i trzymałam ją w ramionach, gdy gwałtownie się trzęsła. Jej oczy były przewrócone do tyłu, a oddech był nierówny. Wydawała bulgoczące odgłosy i zupełnie nie odpowiadała. Mój mąż obok mnie z telefonem wykrzykiwałam nasz adres do pogotowia, błagając, żeby się pospieszyli.
Nigdy w życiu nie bałam się bardziej. Po jakiejś godzinie nasza słodka dziewczyna przestała się trząść i zasnęła w moich ramionach. Płakaliśmy z mężem.
“To musiał być napad gorączkowy, prawda?” Zapytałem męża. Wiedziałem, że są powszechne u małych dzieci, które miały gorączkę. To musiało być to.
Kiedy dotarliśmy do szpitala, moja córka zaczęła krzyczeć i robiła to przez wiele godzin, mając w międzyczasie napady nieświadomości. Ale nie miała gorączki.
Od tamtego dnia minęło sześć miesięcy. Jeszcze jeden napad typu grand mal, dwa normalne EEG i niezliczone napady nieświadomości później, nadal jesteśmy w stanie zawieszenia bez diagnozy.
Zawsze myślałem, że to nigdy nie przydarzy się mnie ani mojemu dziecku. Do tego tygodnia ledwo pociągała nosem, a teraz jestem mamą dziecka ze złożonymi problemami zdrowotnymi. Nic cię na to nie przygotuje. Nic nie przygotuje Cię na chwycenie dziecka w ramiona. Nic nie przygotowuje Cię do badań, leków i wizyt w szpitalu z dzieckiem.
W nocy nie mogę zasnąć i martwię się. Martwię się o kolejny atak. Martwię się o dalsze testy, które będzie musiała znieść i co nam powiedzą. Martwię się o przyszłość i o jej zdrowie. Czy wyrośnie z tego? Czy nadal będzie miała ataki, gdy będzie nastolatką? Czy napady padaczki powodują opóźnienie mowy? Jakie są długoterminowe skutki przyjmowanego leku? Czy kiedykolwiek otrzymamy diagnozę?
Nie mam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Jest w tym tak wiele, że nie wiem i być może nigdy się nie dowiem. Ale wiem, że jest silna. Ona jest odważna. Żałuję, że nie mam połowy jej wytrwałości. Nigdy nie spotkałem dziecka o tak silnej woli, które było dla mnie walką podczas jej małych lat, ale jestem pewien, że będzie to przydatna cecha, gdy będzie dorosła. Jest malutką łajdaczką, która pokona każdą przeszkodę na swojej drodze. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, kim ona się stanie. Napady jej nie powstrzymają.
W międzyczasie będę się martwić. Poczekam. Będę się jej bronić i robić wszystko, co w mojej mocy, aby uzyskać odpowiedzi na wszystkie moje pytania. Zrobię to krok po kroku, biorąc stronę z jej książki i będąc złą mamą, jakiej potrzebuje.