Tego się nauczyłem, obserwując moje dziecko z opóźnieniem w mówieniu

opóźnienie mowy
Busakorn Pongparnit / Getty

Nic nie denerwuje mnie bardziej niż chodzenie do przedszkola mojej córki i zastanawianie się, jak się zachowa.

W ostatni dzień przedszkola przed ferie zimowe zostały zaproszone rodziny na przyjęcie bożonarodzeniowe. Przyjechałem na opowieść i czas na piosenkę. Nauczycielka, pani Lucy, siedziała na krześle z książką w ręku, podczas gdy dzieci otaczały ją w kręgu na dywanie.

To znaczy wszyscy oprócz mojej córki.

Przyjechałem i zastałem ją siedzącą na krześle za wszystkimi innymi dziećmi.

Zwracała uwagę, uważnie słuchała.

Była tylko w pewnej odległości, a nie w samym środku.

Drugi nauczyciel przywitał mnie i uspokajająco powiedział, że moja córka, Charlotte, nie siedzi na krześle, ponieważ ma kłopoty. Wolała raczej usiąść tam sama.

Myśl, że mogła mieć kłopoty, nawet nie przyszła mi do głowy.

Cholera, wolałbym, żeby jakoś wpadła w kłopoty.

Nie, w tej chwili obawiałem się, że widzę ją siedzącą samotnie, że nie łączy się z innymi dziećmi.

Obawiam się, że ponieważ nie może mówić, jest wykluczana przez innych, nie celowo w jakikolwiek sposób, ale przez prosty fakt, że komunikuje się inaczej niż inne dzieci. Martwię się, że opóźnienie w mówieniu uniemożliwia jej pełne zaangażowanie się w innych.

Kiedy znalazłem ją siedzącą na krześle za wszystkimi innymi dziećmi, pomyślałem, że to trafna metafora dla jej opóźnienia w mówieniu i tego, gdzie teraz jesteśmy w jej życiu.

Widzę ją w szkole, w kościele lub w bibliotece i widzę ją z tyłu.

Za rozmową.

Za tym, że mówi nam słowami, czego chce lub potrzebuje.

W czasie opowiadania inna dziewczyna podskoczyła i wyjrzała przez okno za nauczycielem. Charlotte poszła w jej ślady i zobaczyłem plecy tych dwóch małych dzieci, na palcach na palcach, wpatrzone w okno.

Natychmiast poczułem się skrępowany. Zastanawiałem się, czy moim zadaniem jest poprosić Charlotte, żeby usiadła. Byłem nerwowy. Zastanawiałam się, dlaczego nie mogła usiąść na dywanie jak większość innych dzieci.

Pani Lucy przerwała czytanie historii i również wyjrzała przez okno. Spodziewałem się, że poprosi dwójkę dzieci, żeby wróciły i usiadły.

Ale ona uśmiechnęła się i powiedziała z zachwytem: „Och, każdy musi zobaczyć, co jest na zewnątrz. Zobacz, co znalazły Charlotte i Sarah. Przyjdź i zobacz! ”

Wszystkie maluchy podskoczyły i rzuciły się do okna. Charlotte była pośród nich uśmiechnięta i wiwatująca.

A potem odwróciła się do mnie i podpisała słowo kot.

To właśnie wszyscy widzieli – kota na smyczy. Oczywiście każdy musiał zobaczyć ten widok!

Odetchnąłem z ulgą.

Pozwalam, by moje zmartwienia wzięły we mnie wszystko.

Pozwoliłem, by niepewność wpłynęła na to, jak patrzyłem na Charlotte.

I na koniec, dzięki swojemu nauczycielowi, zobaczyłem, jak Charlotte przechodzi od siedzenia z tyłu do widoku z przodu.

Może jednak wcale się nie różni.

Jest dziewczyną o silnej woli i niezależnej.

Pełen miłości i ciekawości.

I nie bój się siedzieć z tyłu i obserwować i nie bać się zapraszać innych do przyłączenia się do zabawy.