
© yosshi // flickr
W styczniu skończyłem 37 lat.
Pamiętam matkę w moim wieku.
Szliśmy ulicą; pchała moją siostrę w wózku, a ja byłam w tyle.
Zapytałem ją, ile ma lat.
Odwróciła się i powiedziała: „Trzydzieści siedem”, a jej kruczoczarne włosy powiewały jej na twarzy.
Trzydzieści siedem lat to dorosły, Myślałem.
Zobaczyłem wtedy, jak moja mama się spieszy, jej niebieska sukienka, gołe nogi i sandały rozmazują się, gdy odwróciła się, złapała mnie za ramię i pociągnęła mnie przez ulicę.
Jestem pewien, że wtedy wiele się działo dla mojej matki.
Ona i mój ojciec rozstali się, kiedy urodziła się moja siostra, i nagle została odpowiedzialna za dwie młode dziewczyny.
Czułem dużo stresu tamtego czasu; Wchłonąłem to w kości.
Ale w tym momencie właśnie zobaczyłem swoją matkę, kim jest, jej esencję – piękną, niedoskonałą, silną dorosły, całkowicie sobą, oddzielnie od jej roli w moim życiu.
Nie pamiętam, co się wydarzyło między 37 rokiem życia a tym, kiedy zaczęła farbować włosy, nosić pończochy pod sukienkami i po prostu… starzeć się.
Ale tam teraz jestem.
Moje zmarszczki zauważam, gdy budzę się rano po niespokojnej nocy.
Unoszę swoje czarne włosy, żeby związać je w kucyk i pojawiają się srebrne pasma, jakby czekały, aż je znajdę.
Ale nie tyle starzenie się uderza mnie w 37.
To fakt, że bez względu na to, czego oczekiwałem lub chciałem, to jest to.
Jestem dorosły.
To jest moje życie.
Dwóch bystrych synów, dobroduszny mąż, wynajęty bliźniak, 14-letnia Honda i ryba o imieniu Reddy.
Tak wiele rzeczy, które przerażały mnie, gdy wyobrażałem je sobie jako dziecko, już się wydarzyło.
Seks, małżeństwo, poród, wychowywanie niemowląt i małych dzieci.
Wiem, że stoją przede mną inne niewyobrażalne wielkie rzeczy.
Nie wyobrażam sobie, jak moje dzieci wkraczają w okres nastoletni lub wychodzą z domu.
Ostrzegano mnie przed menopauzą i innymi zmianami fizycznymi, które pojawiają się wraz z wiekiem.
Irracjonalnie boję się pierwszej kolonoskopii; mammografia z jakiegoś powodu mnie nie przeraża.
Moi rodzice umierają – teraz nie mogę o tym nawet myśleć, nie mówiąc już o przygotowaniu.
Mam nadzieję, że mam jeszcze kilka dekad, zanim będę musiał stawić temu czoła.
Mam nadzieję, że po tym, jak skończę wychowywać dzieci, wszystko się dobrze stanie.
Potrzebuję ich teraz; nie wiedzą, ile znaczą dla mnie ich przewodnictwo i doświadczenie.
Ale wiem, że ostatecznie nie mam nad tym kontroli.
Wiem, że ludzie tracą rodziców, zanim są gotowi.
Wiem, że nigdy nie czujesz się gotowy.
Więc to jestem ja, teraz.
Dzieci, mąż, ryba.
Uzależnienie od iPhone’a.
Ukryty schowek na czekoladki na górnej półce spiżarni.
Buty do biegania, które właśnie odkurzam, gdy topnieje śnieg i wybucha wiosna.
Mantrę, którą będę sobie śpiewać, przygotowując się do ponownego biegu, odbudowując mięśnie i wytrzymałość po długiej zimie: „Mogę to zrobić.
Mogę zrobić to życie ”.
Być może najważniejszą rzeczą, która mi się przydarzyła, gdy przeniosłem się do drugiej połowy trzydziestki, jest rosnąca zdolność radzenia sobie z niepokojem, który odczuwałem, odkąd byłem dzieckiem – lub przynajmniej zdolność nadania mu królewskiego Pierdol się.
Mój niepokój opadał i odpływał, przybierając w pewnych momentach w moim życiu.
Ale nawet gdy nie jest na szczycie, często nadaje mojemu życiu poczucie nietrwałości.
Spędziłem wiele dorosłości z niedowierzaniem, że dary, które zostały mi obdarzone – moje małżeństwo, moje dzieci – są naprawdę moje.
Jestem pewien, że jest to związane z faktem, że jestem dzieckiem rozwodu i trudno mi uwierzyć, że coś nie zrujnuje dobrego życia rodzinnego, które stworzyłem sobie jako dorosły.
Ale nauczyłem się sobie radzić.
Medytuję.
Oddycham.
Wszystko to pomaga, ale to samo starzenie się – upływ czasu; dystans od mojego dzieciństwa – który umożliwił mi porzucenie strachu, zaakceptowanie i objęcie mojego życia takim, jakim jest.
Zastanawiam się, jak widzą mnie moje dzieci, teraz, kiedy mam 37 lat.
Zastanawiam się, czy kiedykolwiek patrzą na mnie z zewnątrz, choćby przez chwilę, tak jak ja z matką.
Czy obserwują mnie podczas naszych spacerów do szkoły, mrużąc oczy w zimowym słońcu, kiedy przechodzimy przez tory kolejowe? Czy czują, jak głęboko je trzymam, gdy trzymam ich ręce? Czy czują, że każdego dnia pozwalam im odejść, gdy patrzę, jak zapuszczają się głębiej w świat?
Czy widzą, jak ułomna, jak otwarta, jak cała, jak złamana, jak jestem uzdrowiona?
Kiedy byłem dzieckiem, zawsze mówiłem, że chcę się zestarzeć, a teraz wiem dlaczego.
Mówią, że nie ma odwrotu, gdy się zestarzejesz, i to mnie pociesza.
Skończyłem z pułapkami przeszłości.
Jestem gotowy, żeby tu być.
Siebie.
Wygodne we własnej skórze.
Ponieważ to życie – to piękne, kruche, skomplikowane, niesamowite życie – jest wszystkim, co istnieje.
I nie pozostaje nic innego, jak zatopić się w tym, skulić się z tymi, których kocham, i nigdy nie zapomnieć, jakie mam szczęście.