
Natalia Lebedinskaia / Shutterstock
Pamiętam dzień, w którym cię urodziłam, jakby to było wczoraj. Ale tak nie było. To było dwa lata temu.
Pamiętam drugą noc z tobą w szpitalu. Twój tata poszedł do domu, aby pomóc twojej starszej siostrze zasnąć. Został tak późno, jak mógł. Moja mama przyszła na jego miejsce i spała na twardej, sztucznej skórzanej sofie w naszym pokoju. Spała, ale ja nie. Nie zrobiłeś. (W końcu byłeś noworodkiem – kto by się tego spodziewał?)
Leżałem na niewygodnym łóżku, lekko przechylony do półleżącej, pół wyprostowanej pozycji, zastanawiając się, czy nie popełniłem błędu.
Czy mógłbym wytrzymać więcej lat bezsennych nocy?
Czy mógłbym sam poradzić sobie z dwójką małych dzieci, kiedy twój tata wrócił do pracy?
Czy mogłabym być wystarczająco dobrą matką?
Odpowiedź na wszystkie te pytania brzmiała „nie”.
Prawda była taka, że będzie ciężko. Prawda jest taka, że dzwoniłem do twojego taty do pracy kilka razy dziennie z płaczem. Brutalnym faktem jest to, że jestem tak wadliwa, jako osoba i jako mama.
Ale nie pomyliłem się.
A teraz masz 2 lata i już wiem, dlaczego mówią takie rzeczy, jak „To nie będzie trwać wiecznie” lub „Nie bądź pierwszy, który puści, gdy Twoje dziecko cię przytula”. Rozumiem też, że nie jestem wystarczająco dobrą matką, ale jestem tym, co masz.
Nie podziwiam cię wystarczająco. Nie zawsze jestem szczęśliwy, siedząc razem i czytając książki. Czasami zamiast tego chcę czytać na telefonie. Czasami robię.
Ale te dni z kruchym ty – nawet z naszymi najtrudniejszymi – są zawsze dla mnie najlepsze.
Mimo to uderza mnie co noc, gdy zbliża się pora snu. Fale tych chwil, kiedy mogłem być bardziej obecny – kiedy powinienem był zareagować inaczej, kiedy musiałem zatrzymać własne myśli i być bardziej dostępnym dla twoich – uderzają we mnie i to boli. Boli, bo nie jest mi przykro.
Nie jest mi przykro, że czasami marzę o tym, by pora spać wcześniej. Nie jest mi przykro, że desperacko chciałem po prostu usiąść sam na kanapie. Ale to, co boli, to świadomość, że każda z tych chwil szybko się sumuje, gdy widzę, jak twoja malutka twarz staje się bardziej małą dziewczynką, a znacznie mniej dzieckiem.
Boli mnie to, że każdego dnia coraz mniej mnie potrzebujesz, a ja muszę odpuszczać trochę więcej.
To, co boli, to świadomość, że te minuty, w których lgniesz do mnie i potrzebujesz mnie do prawie wszystkiego, stają się coraz rzadsze, aż pewnego dnia będziesz mógł zdecydować, ile czasu spędzasz ze mną.
Boli zastanawianie się, czy poczujesz, jak nieskończenie cię kocham pomimo mojego zepsutego człowieczeństwa.
Pamiętam dzień, w którym miałam cię tak, jakby był wczoraj. Ale tak nie było. To było dwa lata temu. Zanim się zorientuję, będzie to 20.
Zanim się zorientuję, nie zapamiętam tego tak wyraźnie.
Zanim się zorientuję, będę starszą, mądrzejszą matką, która denerwuje nowe matki „jak szybko to idzie”.
Zanim się zorientuję, moje wspomnienia z twojego dzieciństwa będą tym, co trzymam blisko, zamiast twojej małej rączki.
Bycie twoją matką to najtrudniejsza, najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem. Bycie twoją matką jest najtrudniejszą, najlepszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobię.
Leżałem na niewygodnym łóżku, lekko przechylony do półleżącej, pół wyprostowanej pozycji, zastanawiając się, czy nie popełniłem błędu.
Ja nie. Przypominasz mi o tym każdego dnia.
Za każdym razem, gdy twoje lśniące niebieskie oczy błyszczą do mnie chichotem lub twoje gniewne brwi marszczą się w moim kierunku, widzę, kogo popełniłem i wiem o wielu, wielu błędach, które popełniłem i popełnię, ich najlepsza korekta zawsze będzie być tobą.