W końcu nauczyłem się, jak ważne jest dbanie o siebie – od mojego nastoletniego syna

ucz się od syna 1
Oliver Rossi / Getty

Kiedy dwoje moich pierwszych dzieci było małe, żonglowałem dwiema pracami w niepełnym wymiarze godzin. W tym czasie zaplanowałam swoje zmiany z mężem. Ciężko pracował i często go nie było, czasami 60 godzin tygodniowo. Pracowałem tylko na jedną lub dwie zmiany w ciągu tygodnia i weekendów, aby dostosować się do jego harmonogramu. Bardzo się zraziłem ludziom, którzy wierzyli, że powinienem rzucić palenie, że miejsce kobiety jest w domu, aby wychowywać swoje dzieci.

Kolejnych dwoje dzieci, miałam dwie operacje i zdiagnozowano u mnie przewlekłą chorobę fizyczną – z mieszanym workiem lęku – i nie mogłam pracować. Wtedy usłyszałem coś zupełnie przeciwnego: inne kobiety pracują na pełny etat i nadal to wszystko robią, miały problemy zdrowotne i wciąż sobie radziły. Dlaczego nie mogłem?

Przesłanie było jasne – bez względu na to, co zrobiłem, zawsze było to złe. A jeśli inni tego nie powiedzieli, powiedziałem to sobie. „Nic, co zrobię, nigdy nie będzie WYSTARCZAJĄCE”.

Wyeliminowany z pracy na zewnątrz, postanowiłem uczynić moje dzieci swoim wszechświatem. Wszystko kręciło się wokół nich. Pomyślałem, że właśnie to chciałem zrobić tutaj na ziemi.

I tak, uwielbiam być mamą, ale bądźmy szczerzy – często to jest do bani.

Przytulanie, śpiewanie i bajki na dobranoc szybko zostają zastąpione zajęciami karate, piłki nożnej lub tańca, a przed snem mają swój własny układ. Co teraz?

Nie byłam tak bardzo potrzebna i moja potrzeba była potrzebna – ta potrzeba też nie została zaspokojona.

I jak cholerny bumerang, wszystko, co wydałem we wszechświecie, wróciło do mnie i nie w fantazyjny, pozytywny sposób.

To była gorąca wiadomość. Byłem negatywny, sarkastyczny, pasywno-agresywny. Czułem się niedoceniany i mam zamiar być tutaj szczery – nie podobało mi się to. Tak, powiedziałem to (niech zacznie się nienawiść).

Wydawało się, że wszystkie inne mamy wydawały się takie fajne, opanowane i zorganizowane, i takie Pinteresty!

A oto ja krzyczałem za drzwi: „Kocham cię. Niech cię Bóg błogosławi. Miłego dnia. Będę tęsknić.” Zamykam drzwi, wracam do kuchni, patrzę na stos naczyń w zlewie z resztkami naleśników zmiażdżonych w gęstą maź, syrop wciąż na talerzach… i byłbym wkurzony.

„WTF! Co ja, ta cholerna pokojówka? „Kropka. Wiem, że też to powiedziałeś. Założę się, że Mary to powiedziała. Założę się, że Matka Teresa to powiedziała. Ale żadna inna mama nie mówiła sobie tego.

Więc mamrotałam pod nosem, jak to było to. No mormi. Zrobiliby to po powrocie ze szkoły. W ciągu godziny wyrzucałem naczynia i wrzuciłem je do zmywarki, mając pewność, że każdy widelec uderzy w inne naczynie ze stali nierdzewnej. Musiało być głośno, prawda?

Chociaż w domu nie było nikogo oprócz mnie i psów – które, nawiasem mówiąc, zawsze były wyciągnięte w jadalni, obserwując mnie. Tak, nawet to mnie irytowało. Jak te psy śmiesz leżeć i patrzeć?

Mój ówczesny mąż wracał do domu z pracy, z wielkim uśmiechem, ze wszystkimi swoimi historiami, historiami partnera i zabawnymi rzeczami, którymi dzielił się z jego dnia. Stałem tam z syropem klonowym z tych przeklętych talerzy. Lepkie, moje wyblakłe legginsy przyklejone do moich nieogolonych ud, jedna z jego zbyt dużych roboczych koszulek, włosy w kucyku na czubku głowy, z Benzagelem wciąż na moich pryszczach z PMS z poprzedniej nocy, z wibrującą, błyszczącą szminką narysowaną na moich ustach – kiedy jego ciężarówka wjechała na pas.

„Więc kochanie, jak tu wszystko jest? Dzieci poszły do ​​szkoły? Wszystko w porządku?”

“Tak, f * & king fantastycznie. Pójdę trochę poczytać ”. CZYTAJ: Słowo kodowe dla samego siebie. Chciałem być sam. Ale nie chciałem być sam.

Chciałem krzyczeć i krzyczeć, i wypuścić to z siebie. Ale zamiast tego połknąłem go jak jedną z tych prenatalnych kapsułek witaminowych torpedowych; utknęło mi w gardle. Wstyd mi.

Szybko do przodu o 10 lat bez dbania o siebie i trochę nienawidząc siebie. Powoli zacząłem robić małe rzeczy dla siebie, jak zapisywanie wszystkiego. Przestałem dławić się tak samo postrzeganymi porażkami i wszystkimi rzeczami, które powinienem mieć, które doprowadzą do szaleństwa.

Cóż, wczoraj mój 17-letni syn powiedział mi jedno zdanie, które się zmieniło wszystko. (Proszę o werble).

A było tak: „Mamo, jestem z ciebie taka dumna, że ​​zrobiłaś coś dla siebie”.

Co powiesz? Chcesz, żebym zrobił coś dla siebie? Jesteś ze mnie dumny?

Łzy. Wiele, wiele łez. Ale także radość – ta radość, o której mówi się, że jest „niewypowiedziana i pełna chwały”. Powiem ci: bardzo rzadko jestem oniemiały.

Morał tej historii. To powiedzenie: „Jeśli mama nie jest szczęśliwa, nikt nie jest szczęśliwy”. To prawda. Nie czekaj latami, aby zacząć dbać o siebie.

Niezależnie od tego, czy Twoje dziecko ma jeden dzień, czy 30 lat. Zacznij dzisiaj. Zrób coś dla siebie. Coś, co rozświetla twoją duszę i rozpala twoje serce. Nasze dzieci uczą się o wiele więcej dzięki naszym działaniom, niż nawet dowiedzą się z tego, co głosimy. Nasze życie jest dla nich naszą lekcją. Nie nasze kazania.

Nie możemy im powiedzieć, aby podążali za swoimi marzeniami, jeśli nie chcemy gonić za naszymi.

Nie możemy im powiedzieć, że są sobą, kiedy nosimy maskę.

Nie możemy im powiedzieć, żeby wyszli z ciemności na światło, skoro nie mamy nawet własnej latarki.

Nie możemy im powiedzieć, jakie są piękne, a potem krytykować każdy centymetr naszego ciała.

Nie możemy powiedzieć im, żeby mówili prawdę, jeśli sami nie jesteśmy skłonni powiedzieć tego na głos.

Nie możemy im powiedzieć, że jesteśmy bezpiecznym miejscem do dzielenia się uczuciami, jeśli nie przyznamy, że też je mamy.

Musimy przestać być hipokrytami i być ludźmi.

Jeśli chcesz, aby Twoje dziecko było dziś dumne, zrób coś dla CIEBIE.

Dbanie o siebie nie jest czymś, co trzymamy w pudełku, na wszelki wypadek. To fala w morzu, która powraca, by pocałować linię brzegową. Jest przepełniony pokojem, radością, śmiechem, łzami, nadzieją i strachem. To sprawia, że ​​chcą zanurkować, ponieważ nauczyłeś je pływać, nawet jeśli sam nie jesteś świetnym pływakiem, ale dlatego, że odważyłeś się wejść do wody.

Życie jest nieuporządkowane, mamusie. Przestań próbować to posprzątać. To jak jesienne liście. Nigdy nie możesz zgarnąć ich wszystkich. Idź wskocz w te stosy, ubrudz się, baw się, zrób coś spontanicznego.

Nasze dzieci patrzą, czekając, aż zrobimy ten skok, aby i one mogły bezpiecznie wskoczyć.