
Zdjęcie za pośrednictwem Shutterstock
Na odległość zawsze fascynowało mnie macierzyństwo. Z jednej strony jest to nasza najbardziej naturalna, biologiczna funkcja kobiety. Do tego są zbudowane nasze ciała. Z drugiej strony, po spędzeniu ostatnich 20 lat na obserwowaniu i obserwowaniu, jak dziesiątki moich znajomych zachodzą w ciążę, rodzą i wychowują dzieci, tym bardziej czuję, że w wieku dwudziestu lat podjąłem właściwą decyzję, że macierzyństwo nie jest dla mnie.
To prawda; Nie dorastałam, marząc o małżeństwie lub dzieciach. Dla mnie zawsze wyobrażałem sobie swoje życie jako bardziej niekonwencjonalne – podróże, pisanie, wielkie romanse i wielkie przygody. Przez całe moje 20 i 30 lat, gdy znajomi lub członkowie rodziny pytali mnie o moje pragnienie posiadania dzieci, odpowiadałem żartobliwie: „Brakuje mi genu mamy”.
„Ale masz idealne biodra porodowe” – argumentowała często moja matka, nie zdając sobie sprawy, że jej łagodny komentarz na temat mojego ciała w kształcie gruszki rzeczywiście przyczynił się do problemów z wizerunkiem mojego ciała, co jest jednym z najwcześniejszych powodów, dla których nigdy nie chciałem mieć dzieci. Strach przed tym, co może zrobić moje własne dziecko z moim ciałem, był jednym z głównych powodów, dla których nie mam dzieci.
Przez lata mnożyły się moje powody. Jako niezależny pisarz już dawno odkryłem, że wolność osobista i niezależność finansowa to podstawowe wartości nierozerwalnie związane z moim szczęściem i spełnieniem. Może, w mojej ocenie, było to proste: brak dzieci dawał mi wybór. Decyzja o posiadaniu dzieci ograniczyła te możliwości. Przykład: w wieku 33 lat podjąłem odważną decyzję o odejściu z pracy w korporacji, jedynej stałej, stabilnej pensji, jaką kiedykolwiek miałem. Po pięciu latach pracy dla kogoś innego, po prostu chciałem odkrywać nowe i ekscytujące przygody poza granicami boksu.
W ostatnim dniu pracy z fascynacją patrzyłem, jak parada współpracowników-mężów z dziećmi zatrzymuje się przy mojej kostce, z wyrazem zazdrości w oczach. „Masz takie szczęście, że udało ci się to zrobić” – szeptali. Miałem szczęście. Nie miałem ustawionego kolejnego koncertu. Ale dzięki mojej pensji na jedną galę udało mi się wydobyć mnóstwo oszczędności, aby móc odejść bez planu.
Brak osób na moim utrzymaniu – i małżonka, od którego można by uzyskać pozwolenie – dało mi luksus opuszczenia tej stałej pracy i zbadania wielkiej niewiadomej. Potem nastąpiła niezależna kariera pisarska i opublikowane książki. Podobnie jak te wielkie romanse i podróże po świecie, które wyobrażałem sobie w młodości. W miarę rozwoju moich trzydziestek coraz bardziej angażowałem się w wybór pozostania bez dzieci.
Nie jestem sam. Wiele kobiet przyszło przede mną i podążyło tą samą drogą. O wiele więcej podąża za nim. Być może Stevie Nicks najlepiej podsumował mój punkt widzenia w wywiadzie W stylu magazyn w 2002 roku: „Chcesz być artystą i pisarzem, czy żoną i kochanką? W przypadku dzieci Twoja uwaga się zmienia. Nie chcę chodzić na spotkania PTA ”. Albo ostatnio Mindy Kaling prowadzi szarżę, mówiąc My Weekly, „Nie potrzebuję małżeństwa. Nie potrzebuję nikogo, kto zadba o wszystkie moje potrzeby i pragnienia. Mogę się nimi teraz zająć ”.
Te słynne kobiety ilustrują rosnący trend wśród kobiet w całym kraju. Według ostatniego spisu ludności w USA jedna na pięć kobiet w wieku od 40 do 45 lat nie ma dzieci. W 1970 roku liczba ta wynosiła jeden na dziesięciu. Według artykułu opublikowanego w The Huffington Post, badanie przeprowadzone w 2011 roku przez Center for Work-Life Policy wykazało, że 43 procent kobiet pokolenia X i 32 procent mężczyzn pokolenia X nie ma dzieci. I nie są jedynymi.
„Żadnych dzieci” – usłyszałam, jak mówię przy margarity i meksykańskim jedzeniu podczas mojej drugiej randki z moim obecnym mężem. „Po prostu nie znam par, które mają dzieci i są nadal szczęśliwe”. Z mojego doświadczenia w świecie związków – zarówno jako kogoś, kto się potykał i wpadał na nie, jak i kogoś, kto pisał o nich w Internecie iw książkach – stało się dla mnie jasne, że największym problemem, o który walczyły pary z dziećmi, było wychowywanie dzieci. , pieniędzy, prac domowych, braku seksu i wolnego czasu.
„Nie mając dzieci, zatrzymujemy pieniądze, zatrudniamy sprzątaczkę, uprawiamy dużo seksu i mnóstwo wolnego czasu”. To było i nadal jest moje życiowe motto „Wolny od dziecka z wyboru”. Nie przepadam więc za ironią, że życie interweniowało trzy lata temu histerycznym telefonem od mojej teściowej do męża: „Twoja siostra została aresztowana. Dziecko jest w rodzinie zastępczej ”.
Mój mąż i ja mogliśmy być bezdzietni z wyboru, ale myśl o naszej 13-miesięcznej siostrzenicy mieszkającej z nieznajomymi w przepełnionym i niedostatecznym systemie, podczas gdy moja szwagierka i jej mały tatuś załatwili sprawę prawną problemy z więzienia były nie do przyjęcia. Więc tymczasowo zmieniliśmy nasz wybór z DINKs według projektu na DINKs z pieluchami. DINKs oznacza „Podwójny dochód, brak dzieci”. Podczas gdy większość przyszłych rodziców ma dziewięć miesięcy na przygotowanie się do narodzin dziecka, mój mąż i ja mieliśmy dokładnie dziewięć dni na złożenie wniosku do sędziego o opiekę, a następnie zmianę naszego domu, harmonogramu pracy i naszego życia, aby zaopiekować się tym dzieckiem.
Kolejne 10 miesięcy to jedne z najtrudniejszych i najbardziej rozdzierających serce momentów w moim życiu. Wychowując dziecko, prawie straciłem rozum, porzuciłem małżeństwo i załamałem biznes. Ale po drodze odkryłam też nowe „ja” – takie, które powoli, ale zdecydowanie zakochało się w byciu mamą, która odkryła głębszą więź z moim mężem i która faktycznie cieszyła się byciem częścią mojej własnej rodziny.
Oczywiście, podobnie jak większość rodziców, ucierpiało nasze życie seksualne. Straciliśmy niezliczone godziny snu. Nasze finanse były napięte. Nasz dom stał się strefą katastrofy. Czas stał się ciągłą negocjacją: „Możesz pójść na spotkanie networkingowe w środę, jeśli uda mi się zrobić fryzurę w piątek po południu”.
Czy trawa jest naprawdę bardziej zielona?
Po początkowym urazie do kompromisów, powoli, ale zdecydowanie nauczyłem się je kochać. Dziś moja siostrzenica ma 4 lata i każdego dnia jest zabawniejszą, ciekawszą, mądrzejszą i niesamowitą istotą ludzką. Mieszka z matką, która dołożyła wszelkich starań, aby jej życie powróciło na właściwe tory. Jeśli chodzi o mnie i mojego męża, stoimy teraz na nietypowej granicy między byciem wolnym od dzieci a współ-rodzicielstwem przedszkolaka. Odbieramy siostrzenicę w każdą sobotę i spędzamy razem dzień. W ciągu tygodnia wielokrotnie rozmawiamy z nią przez telefon.
Chociaż w ostatnich latach pojawiło się mnóstwo nagłówków w mediach, takich jak CNN i Czas czasopisma, a także główne badania przeprowadzone w Princeton, Stony Brook University i Open University w Anglii, debatujące o tym, kto jest szczęśliwszy – rodzice lub pary, które decydują się pozostać bez dzieci – do tej pory nikt nie był w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na debatę, ponieważ nie jeden przeżył oba życia.
Jako połowa pary DINK z pieluchami, mogę jednoznacznie powiedzieć, że zalety bycia DINK znacznie przewyższają zalety bycia rodzicem. Masz do dyspozycji więcej pieniędzy, niezależnie od przedziału dochodów. Masz również więcej wolnego czasu, co pozwala na więcej seksu, więcej snu, więcej podróży i więcej przyjemności z życia. Jak wykazało badanie Princeton / Stony Brook, jako DINK, twoje szczęście jest stabilniejsze przez całe życie w porównaniu z wyższymi wzlotami i niższymi dołkami doświadczanymi przez pary z dziećmi. Ale, jak wykazało to samo badanie, jako DINK nigdy nie poznasz niezwykłych emocji związanych z obserwowaniem, jak twoje dziecko staje się najlepszym sobą.
Tak, istnieją niskie poziomy, z którymi trzeba się zmagać – takie rzeczy jak radzenie sobie z nieoczekiwanymi napadami złości w sklepie spożywczym, łapanie niezliczonych przeziębień u dziecka i wydawanie większej ilości dochodu do dyspozycji, niż chcesz, na artykuły pierwszej potrzeby, takie jak nianie, opieka dzienna, przybory szkolne , ubrania, samochód i czesne. Ale są też niezastąpione emocjonalne doświadczenia kochania i wychowywania dziecka, których DINK nigdy nie pozna ani nie zrozumie. Mój ojciec z miłością mówił mi: „Po prostu nie dowiesz się, chyba że masz własne dziecko”. Na co zwykle złośliwie odpowiadałem: „Muszę tylko wierzyć na słowo”. Jak zwykle mój ojciec miał rację.
Więc kto jest ogólnie szczęśliwszy, rodzice czy DINK? Teraz, kiedy doświadczyłem obu stron debaty, zdaję sobie sprawę, że żadne stałe szczęście DINK nie może przebić tych niesamowitych chwil spędzonych z dzieckiem, które kochasz i które kocha Cię bezwarunkowo. To powiedziawszy, piękno debaty polega na tym, że nie ma jednej absolutnej odpowiedzi. Tak naprawdę chodzi o to, co jest dla Ciebie odpowiednie.