Zaginiona mama: 4 lata refleksji

Missing-Mom-4-Years-of-Reflection

Moja mama zmarła dzisiaj cztery lata temu.

Nie płaczę już spontanicznie – ścielę łóżka, chodzę po sklepie spożywczym, oglądam reklamy ośrodków onkologicznych, kiedy najmniej się tego spodziewam – ale wciąż łapię się na roztargnieniu sięgania po telefon, gdy dzieje się coś śmiesznego. Wiesz, telefon domowy. Nie potrafię wymienić zbyt wielu osób, z którymi nadal rozmawiam przez telefon domowy. Nawet teraz, 1460 dni później, nie jestem gotowy, aby się go pozbyć.

Każdego roku szanowałem jej pamięć, opisując w słowach zmiany, które wkradły się do mojego życia w czasie bez niej i zwykle zaznaczałem jego przejście, koncentrując się na moich dzieciach: ich wielkości, ich dojrzałości (lub, dzień dobry, jej brak nastolatków) i ich rola jako nieświadomych kotwic mojej niepewnej podróży przez wiek średni. To zabawne, często się zastanawiam, jak przyjęliby znajomość prawdziwej siły ich super mocy.

Jednak tym, co najciężej przychodzi mi do głowy w tę rocznicę, jest głęboka zmiana mojego rdzenia emocjonalnego. Moje emocje – i rzeczy, które na mnie wpływają – bardzo odbiegały od tego, co kiedyś było.

Wiesz, co mnie teraz najbardziej denerwuje? Kiedy przyjaciele przewracają oczami nad zapomnieniem matki, irytującymi nawykami, natrętnością lub czymkolwiek, naprawdę. Irytuje mnie, gdy narzekają na niedbałe – i szybkie – wizyty u swoich matek i często tłumię potrzebę krzyczenia, słysząc, że posłusznie „muszą” iść do mamy na obiad, albo towarzyszyć jej na wizytę u lekarza, albo… znowu – cokolwiek, naprawdę. Wkurza mnie, że po prostu tego nie rozumieją. Nie rozumieją, co inni daliby na jeszcze jeden dzień.

Wiesz, co mnie teraz uszczęśliwia? Że moja mama umarła tak młodo i tak szybko. Właściwie jest to raczej ironiczne, osobiste wyznanie, z którym się pogodziłem. Miała zaledwie 69 lat, kiedy zdała, toksyny w jej ciele były złośliwe i szybkie, zabierając ją w ciągu sześciu miesięcy od początku do końca. Rzecz w tym, że przed postawieniem diagnozy była piękna, modniejsza niż większość jej wieku i stylowa. Niezwykle stylowe. Zazdrościła jej magnetycznego poczucia humoru, była niesamowicie charyzmatyczna i, jeśli mogę to powiedzieć frazesem, cenna przyjaciółka. Naprawdę i naprawdę ceniony. Była też bardzo atrakcyjna: podczas choroby, kiedy była zbyt słaba, by dostać się do Kohla, zakreśliła przedmioty poza ich ulotką i wysłała mnie, żebym je kupił. Buty i torby, których nigdy nie zebrała energii, by je wykorzystać, ale musiała je mieć.

Była niezmiernie żywa i jeśli mam być całkowicie szczery, ten obraz jest dla mnie pocieszeniem jako moje ostatnie wspomnienie o niej. Ja nigdy, zawsze poznaj ją jako kruchą, słabą starszą panią o siwych włosach i przygarbionych ramionach. Nigdy nie będę czuł wyraźnego smutku, pomagając jej wejść po schodach. Nigdy nie będę musiał odwiedzać jej w domu opieki i karmić ją łyżką. Nigdy nie poznam niezgłębionej rozpaczy, gdy patrzę, jak jej wspomnienia o mnie i innych ukochanych znikają z jej pamięci na moich oczach. Na zawsze będzie moją cudowną mamą w butach, nigdy nie wychodzącą z domu bez makijażu, zawsze z niesamowitymi dodatkami i 69-letnią mamą. I to jest mój piękny wizerunek. Który sprawia, że ​​jestem szczęśliwy. Wyobrażam sobie, że nie jestem pierwszą osobą, która straciła kogoś zbyt wcześnie, by trzymać się tego skrawka pozytywności, więc nie jest mi tego żal.

Wiesz, na czym teraz mi zależy? Hmm, nie tak bardzo. Oczywiście trzymam się mocno mojej rodziny i upewniam się, że pozostaniemy nietknięci, ponieważ to wszystko, co mamy i wszystko, czego potrzebujemy. Na pewno jest to dobra rzecz. Ale wszystkie inne rzeczy? Meh. Do zobaczenia. Urazy, przyrost masy ciała, histeria spadającego nieba każdego dnia, która krzyczy. Puściłem wszystkich. Nauczyłem się, jak otaczać się przyjaciółmi bez dramatów. Pytam siebie, Jaka jest najgorsza rzecz, która może się wydarzyć? I zdaję sobie sprawę, że to nie koniec świata, jeśli (wybierz jednego) dziecko nie pójdzie na studia lub współmałżonek straci pracę lub dziecko upadnie na zewnątrz college’u lub rachunki piętrzą się, albo dzieciak nie gra w piłkę uniwersytecką lub ktoś zlekceważył kogoś na Facebooku. Ach, co do diabła, wybierz je wszystkie, tak naprawdę nic nie ma znaczenia. Bynajmniej.

Więc naprawdę nie przejmuję się tym wszystkim w dzisiejszych czasach. Po prostu dobre rzeczy. Chciałabym, żeby zobaczyła, jak fantastycznie wychodzą jej wnuki. Chciałbym, żeby mogła zobaczyć krzesła w salonie, które właśnie pomalowałem sprayem. Chciałbym, żeby mogła zobaczyć, jak długie są moje włosy. Po prostu tęsknię za nią jak szalona.

A kiedy mój najmłodszy, siedzący na miejscu pasażera, niewinnie wyrzuca: „Ta piosenka przypomina mi Nianię!” Dbam o to w moim centrum.